JAK ŻYJĄ KSIĄŻKI? CZY „NAD NIEMNEM” DA SIĘ LUBIĆ?

W najnowszym wydaniu:

WG-47-2024 - Okładka

JAK ŻYJĄ KSIĄŻKI? CZY „NAD NIEMNEM” DA SIĘ LUBIĆ?

Przedziwne są losy książek. Nie tylko ich drogi bywają kręte, ale i fabuły się nieraz w biegu zmieniają. Nie zawsze jest tak, że książka ukazuje się wtedy, kiedy pisarz ją skończy. Zdarza się, że długie lata czeka na druk, a bywa, że dopiero po śmierci autora jego dzieło ujawnia się publicznie. Słynny francuski pisarz, autor znakomitej powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”, Marcel Proust, po zakończeniu pracy nad pierwszym tomem, nie od razu znalazł dla niej wydawcę. Pewien edytor nawet ironicznie mu odpowiedział: „Drogi kolego, być może nie jestem wystarczająco bystry, jednak nie potrafię sobie wyobrazić, po co ktokolwiek mógłby potrzebować 30 stron, żeby opisać, jak przewraca się w łóżku przed zaśnięciem”. Na szczęście Proust specjalnie się tym nie przejął i rok później własnym sumptem opublikował utwór. Podobnie postąpił nasz ukochany Juliusz Słowacki, samodzielnie wydając w 1832 r. dwa tomy wierszy. Prawdopodobnie rywalizował pod tym względem z samym Mickiewiczem, który zapłacił za edycję swoich wierszy znacznie więcej niż on. Dla odmiany Mark Twain, głośny amerykański pisarz, satyryk i humorysta, miał dość uganiania się za kapryśnymi wydawcami i założył własną oficynę wydawniczą. W ten sposób samodzielnie opublikował „Przygody Hucka Finna”, a potem inne książki, w tym „Tomek Sawyer za granicą”. Bliższy naszym czasom Stephen King odsłonił z kolei swoje pisarstwo po prostu na stronie internetowej1. Te przykłady pokazują, jak sobie radzić z własnymi utworami. Kiedy wydawcy kapryszą, sprawę należy wziąć we własne ręce i publikować.

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv