Od pewnego czasu chodzi mi po głowie zdanie, które gdzieś przeczytałem, ale już nie pamiętam, gdzie. To zdanie brzmi dość paradoksalnie, by nie powiedzieć: absurdalnie – „Ludziom nie potrzeba krat, aby zostali więźniami i nie potrzeba im łańcuchów i batów, aby byli niewolnikami”. Paradoksy i absurdy coraz częściej rządzą naszym życiem, choć nam się wciąż wydaje, że kieruje nami zdrowa logika, mądrość, prawda i sens. Bo jak inaczej wytłumaczyć pewne zjawiska w kulturze, które z pozoru należą do świata racjonalnego, a więc do rozumu i logiki, ale w ostateczności zadają rozumowi i logice śmiertelny cios? Wracam do spektaklu, który opisałem na tym miejscu kilka tygodni temu, czyli do „Chłopów” Reymonta w reżyserii Sebastiana Majewskiego, wystawionych jako przedstawienie dyplomowe studentów IV roku Wydziału Aktorskiego AST we Wrocławiu. Otóż zareklamowałem ówczesny swój felieton z „Warszawskiej”, cytując pewne fragmenty na FB i zalała mnie fala komentarzy, opinii i ocen. W krótkim czasie zobaczyłem 496 kliknięć, 446 udostępnień i 366 komentarzy, co oznacza po przemnożeniu przez inne strony, gdzie się ta reklama znalazła, że pojawiły się tysiące głosów, czyli odzew był ogromny. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że dla ludzi normalnie myślących i wrażliwych sztuka stanowi wciąż wartość. Nie spierajmy się na razie, jaka sztuka, ale sztuka, czyli piękno zawarte w słowie, dźwięku, obrazie, ruchu. Ludzie wciąż kojarzą sztukę z czymś wyjątkowym, wzniosłym, godnym i podnoszącym człowieka na duchu, idącym ku jakiemuś dobru, ku czemuś ważnemu i mądremu. Pamiętam czasy, kiedy do teatru damy wybierały się rewelacyjnie wystrojone, a panowie w eleganckich garniturach. Na „Chłopów” przyszła widownia w dużej części w porwanych dżinsach, dziurawych nogawkach, znoszonych swetrach, w tenisówkach, by nie powiedzieć: w gumiakach. To może jeszcze ludzi nie degraduje. Ale degraduje kulturę.