Człowiek przez wieki nauczył się tworzyć, organizować, budować, czynić dobro, ale nauczył się też niszczyć, psuć, szkodzić, zabijać, czynić zło. Dobro nie wymaga jakichś szczególnych tajemnic, spisków i zdrad. Często bywa spontaniczne, a jeśli przygotowuje się już do jakiegoś szerszego, dojrzalszego planu czy do gwałtownego skoku, to w intencjach jego nie ma żadnego brudu, agresji, zniewolenia czy gwałtu. Jest czystość, rzetelność i prawda. Natomiast niszczenie starannie się przygotowuje, czyni plany, gromadzi narzędzia, ukrywa zamiary, szykuje się do oszustwa, manipulacji i fałszowania obrazu. Nasza epoka to epoka, w której kumuluje się doświadczenie zła, by niepostrzeżenie pokazywać je jako dobro. To proces upodobniania się zła do dobra, by tylko zdobyć zaufanie społeczne, polityczne czy kulturowe. A ponieważ człowiek z natury rzeczy akceptuje dobro, cały mechanizm przekształcania zła w dobro musi być znakomicie skonstruowany i zamaskowany, by nie ujawnić swoich zamiarów. Jaki stąd wniosek? Ano taki, by nie dać się zmamić, zmanipulować, oszukać, nabrać na najrozmaitsze sztuczki i gry, przy pomocy których zło wchodzi do naszych umysłów jako dobro. Zaiste musi być to wielki problem naszych czasów, skoro zajmowali się nim najwybitniejsi filozofowie, tacy jak niemiecki humanista, historyk filozofii i filolog, autor fundamentalnego dzieła „Prawda i metoda”, Hans-Georg Gadamer, amerykański badacz literatury i filozof, George Steiner czy francuski filozof Paul Ricoeur. Jest to bowiem problem, powiedzmy wprost, języka, ponieważ głównie poprzez język rozumiemy świat, nazywamy rzeczy, ujawniamy dobro i zło, choć, rzecz jasna, także ujawniamy poprzez czyny, zdarzenia, sytuacje. Język jednak stanowi tę potężną siłę, która organizuje nasz umysł, wyobraźnię, wiedzę, przekonania, naukę i kulturę. Dlatego też wszelkiej maści manipulatorzy, intelektualni oszuści, wiedząc, jak wielką moc stanowi język, postanowili przy nim pomajstrować, by zmącić jego znaczenia i zdezorganizować sens.