Mniej więcej dziesięć lat temu opowiadałem Młodzieży Wszechpolskiej we Wrocławiu o tragedii Polaków na Kresach. Spotkanie prowadził Robert Winnicki. Później napisałem na Facebooku kilka dobrych słów o wrażeniach z tego spotkania. Mówiłem o młodych, ambitnych ludziach, którzy szukają swojej drogi życiowej, mają dużo zapału, ale nie ma mają za dużej wiedzy. Wtedy poważna publicystyka bała się tego tematu jak ognia. „Skrajny nacjonalizm”, fałszywe pojęcie narzucone przez wrogi obóz polityczny, do dzisiaj zbiera gorzkie owoce. Kiedy zacząłem pisać felietony do „Warszawskiej”, opublikowaliśmy tutaj kilka, jeśli nie kilkanaście artykułów poświęconych Młodzieży Wszechpolskiej i szerzej, Ruchowi Narodowemu. Uważałem i nadal uważam, że młode pokolenie winno odwoływać się do tradycji Dmowskiego, a zarazem budować swoją własną, nową, uwzględniającą realia czasu, wizję rozwoju i budowania wielkiej Rzeczypospolitej. Pisałem wtedy: Ruch Narodowy wyrwał ze snu młode pokolenie Polaków i poderwał je do czynu. (…) udało się zmobilizować setki tysięcy młodych ludzi do aktywności i manifestowania swoich poglądów, ujawniania ich publicznie i unoszenia wysoko do góry transparentów, na których znowu widniały tak ważne dla Polski i Polaków hasła jak: BÓG, HONOR, OJCZYNA.