Potrzebna jest Polsce nowa, wielka i silna formacja polityczna, zwrócona przede wszystkim w stronę interesów narodowych, broniąca wolności, niepodległości i suwerenności, niepoddająca się żadnym dyktatom Unii Europejskiej, układająca polskie relacje z państwami Zachodu i Wschodu na zasadzie partnerskiej.
Zbliżają się wybory. Najpierw do Parlamentu Europejskiego, a potem do krajowego. I już zaczyna się w polskim światku politycznym gwałtowna krzątanina, bieganie, narady, tajne spotkania, rozpady struktur i nowe konsolidacje. Już każdy, kto siedzi w polityce i zagrzał tam sobie gniazdko, bardzo zabiega, by z tego gniazdka nie wypaść. Poszczególne partie, stronnictwa, ruchy i organizacje krzyczą na całą Polskę, że są najważniejsze i najlepiej chcą służyć własnemu narodowi. Niektóre z nich zamiast pojęcia „naród” używają pojęcia „społeczeństwo”. I w tym miejscu natychmiast powinna się w naszym umyśle zapalić czerwona lampka. To nie przypadek, że ktoś używa jednego pojęcia, a ktoś inny drugiego. Jeśli odwołuje się do narodu, to słuchajmy, co dalej mówi, ale jeśli odwołuje się do społeczeństwa, to bądźmy czujni, a właściwie od razu wytnijmy takiego gościa z naszego kręgu zainteresowań, ponieważ prezentuje on obcą nam ideologię i staje na straży lewackich przekonań. Cała bowiem lewacka frazeologia ucieka od pojęcia narodu, ponieważ w tej frazeologii państwa narodowe, jako konstrukty historyczne, muszą ulec likwidacji. Tak więc pierwsze kryterium to naród, służba narodowi, ojczyźnie. I kto stoi na gruncie narodu, warto z nim rozmawiać i go słuchać.