Już kilkakrotnie pisałem o Januszu Horoszkiewiczu. Nazwałem go „bohaterem naszych czasów”. To ten od krzyży. Ten, co samotnie, bez pomocy państwa polskiego, postawił na miejscach ukraińskich zbrodni 40 krzyży. Po nagłośnieniu przez nas sprawy, IPN przyznał mu zasłużony tytuł Kustosza Pamięci Narodowej, a prezydent nadał medal Stulecia Niepodległości.Od dłuższego czasu Horoszkiewicz nie dawał mi znaku życia. Mijały miesiące, a on milczał. Ostatnio jednak, jak się dowiedziałem, przeżywa ciężki okres. Ukraińska bezpieka zamknęła przed nim wrota do dawnych polskich ziem, które tak ukochał. Przez trzy lata nie wolno mu wjechać na Ukrainę. Oto, co napisał: „Panie Stanisławie! Długo milczałem, miałem w tym cel (…), SBU wydało mi zakaz wjazdu za to, co piszę o bandytach – banderowcach (…). Milczałem, aby po cichu załatwić cofnięcie zakazu. Chodziło o banderowca, Witoszkę Aleksija, najstarszego na świecie członka UPA. Ale zmarł 1 stycznia 2020 r., więc nie muszę już ukrywać sprawy, jaką chciałem wyjaśnić. Chodziło o to, aby Witoszko wskazał mi, gdzie się znajdują masowe doły zamordowanych z Półbiedy, z Kolonii Stydyńskiej, Mydzkiej i gdzie jest zakopanych 40 Żydów z kwatermistrzostwa UPA. Wiedział to wszystko, brakowało tylko czasu, którego mi SBU nie udostępniła. (…) Sprawa nie jest więc już utajniona i można ją rozgłaszać.