Ostatnio zajmuję się życiem duchowym Polaków. Świat żyje materią, bogactwem, kapitałem, dostatkiem, nawet zaraza nie ostudza materialistycznego widzenia rzeczywistości. A co z duchem świata? Co z duchem Polaków? Z duchem polskości? Istnieje jeszcze taka wartość, czy to już tylko przebrzmiały głos historii? W każdym razie warto od czasu do czasu przypominać sobie i innym, że takie zjawisko niegdyś istniało. „Hola, hola, panie Srokowski!” – zakrzyknie czuły i uwrażliwiony na prawdę Czytelnik. – „Niech pan nie uśmierca ducha. Bo duch istnieje. I nie da się go tak łatwo uśmiercić”. No, to poszperajmy trochę w źródłach. Da się czy nie da się ducha uśmiercić? Szukajmy go. Najpewniej najlepiej on się czuje w źródłach pisanych, w dokumentach, w literaturze i sztuce i nie ulega wątpliwości, że przy tych dobrach kultury mówimy o duchu, o duchu jakiejś powieści, tomu opowiadań, zbiorze wierszy, o duchu koncertu muzycznego czy po prostu o polskim duchu, bo przecież czymś się ten duch wyróżnia, a więc wyróżnia się w naszym kraju polskością. Jednak nie jest dziś łatwo zdefiniować polskość. Strasznie się nam ta polskość skomplikowała. Mniej więcej do wieku XIX wiedzieliśmy, czym jest polskość, dzisiaj już mamy kłopoty z jej określeniem. Nagle do dawnej polskości wtargnęły siły, zjawiska, mechanizmy, które ją wyraźnie zakłóciły. Czasami wręcz pytamy, czy to jest jeszcze polskość, czy jakaś straszna, podrobiona, sztuczna idea polskości.