Obecna ustawa – jak czytamy w opracowaniu „O wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi”− sprawia, że polski system rozwiązywania problemów alkoholowych jest nastawiony na profilaktykę i działania terapeutyczne oraz na tworzenie coraz lepszych programów w tym zakresie bez uwzględniania przyczyn.
No właśnie, czy są? I co to znaczy być alkoholikiem? Pytania można mnożyć, jednak odpowiedź powinniśmy znaleźć szybko, by coś więcej o sobie wiedzieć; i by mniej pić. W codziennych rozmowach, kiedy zejdziemy na pijaństwo, niemal jesteśmy przekonani, że najwięcej piją Rosjanie, Ukraińcy, niektórzy wskażą Szwedów, może Anglików, ale Polaków nikt nie wskaże jako triumfatorów alkoholowego maratonu. A jaka jest prawda? Może istotnie tak jest. Może rzeczywiście w tym względzie jesteśmy święci. Bo co innego mity, a co innego rzeczywistość. Otóż są prowadzone badania, w których krajach najwięcej się pije. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w ogłaszanych co jakiś czas raportach wskazuje na rosnące zapotrzebowanie alkoholu w Polsce. Na głowę Polaka przypadało cztery lata temu rocznie 12,5 litra czystego alkoholu, czyli, jak powiadają eksperci, dwa razy więcej niż światowa średnia (6,2 litra). Ale statystycznie nie znajdujemy się na pierwszym miejscu, choć w żłopaniu wódy, nazwijmy fakt po imieniu, nie odpuszczamy „najlepszym”. Wysoko unosimy sztandar alkoholizmu. Sztafeta alkoholowa gromadzi w czołówce także Mołdawian, Białorusinów, Rosjan, Czechów i Słowaków. Można by tutaj przywoływać strukturę picia, gdzie w których regionach jakiego rodzaje alkoholu nasi rodacy spożywają, ale nie mamy za wiele miejsca, by tak szczegółowo się rozpisywać. Warto tylko wspomnieć, że 70 proc. sprzedawanego w wymienionym okresie w Polsce alkoholu przypada na 18 proc. pijących. Czyli jest wyspecjalizowana grupa pijaków, owe 18 proc., którzy pochłaniają aż 70 proc. mocnego trunku.