Nabrać sił do walki
Odpoczywaj, kiedy możesz, abyś był gotów na nadchodzące bitwy – całkiem przytomnie napisała amerykańska pisarka Richelle Mead w powieści „Ostatnie poświęcenie”. Każdy z nas potrzebuje wypoczynku po ciężkiej, żmudnej i wyczerpującej fizycznie i psychicznie pracy, i to jest oczywiście ważna kwestia – umieć odpocząć przed kolejnymi wyzwaniami i trudami życia; groteskę z niej czynią ludzie niepoważni i leniwi, tacy jak nowo-stary szef PO, który ledwie wrócił po siedmiu latach, już po tygodniu musiał wyjechać na urlop do Chorwacji (skądinąd to chyba jedyny taki przypadek w historii, że ktoś po latach wraca do polityki i już PO tygodniu bierze urlopik), a w czasach gdy był premierem, „słynął” z tego, że pracował tylko cztery dni w tygodniu, resztę spędzając np. na piłeczce, nartach, i z rodziną w Sopocie, dokąd leciał tydzień w tydzień samolotem i z powrotem, traktując go jak taksówkę. Głośne też były jego „państwowe” wizyty w tak atrakcyjnych turystycznie państwach jak Peru, skąd nie przywiózł żadnych gospodarczych konkretów jeno twarzową czapeczkę. Zostawmy jednak leniwca POspolitego, bo chciałbym przede wszystkim w kontekście lata przypomnieć Państwu całkiem serio i bez ironii o ogromnym znaczeniu dobrego odpoczynku i wyłączenia się, choćby na tydzień, od zawodowej aktywności; czeka nas bowiem kolejna bardzo ciężka batalia o Polskę, i na te decydujące dni zbierajmy siły. A życzę ich jak najwięcej nie tylko naszym Czytelnikom i Koleżankom/Kolegom w redakcji, ale przede wszystkim przedstawicielom rządu (pytanie: kiedy odpoczywa np. pan premier?!). Pan prezydent, słyszę, zadbał już o ładowanie prezydenckich akumulatorów, przebywa w Juracie (springerowscy łowcy „sensacyjnych” zdjęć już dawno w akcji, upodobawszy sobie prezydenckie gatki znad morza). Udanego urlopu życzę, panie prezydencie. Tak czy inaczej, wszyscy pamiętajmy o dobrym urlopie, a przy okazji i o tym, o czym wspominał w słynnych dziennikach intymnych Amiel, iż naszym obowiązkiem jest być użytecznym, nie na miarę naszych zachcianek, ale wedle możliwości. A możliwości, te polityczne i intelektualno-fizyczne, będą optymalne, jeśli zrobimy sobie reset w naszych złych emocjach i solidnie odpoczniemy z pożytkiem dla siebie i Polski. Z nowymi siłami łatwiej będzie podjąć trud rzeczywistej naprawy Rzeczypospolitej. Bardziej skorzy jesteśmy też wtedy do kompromisów. Nie ze złem, bo z „diabłem” zgody być nie może, ale np. porozumienie z ludźmi patrzącymi w tym samym kierunku (Żeby Polska była Polską!) jest chyba możliwe?! Nawołujmy do takiego POROZUMIENIA w obozie konserwatywno-prawicowo-patriotycznym, bo jak się słyszy, że Konfederacja ma być częścią planu Tuska et consortes w obaleniu polskiego demokratycznie wybranego rządu, to się nóż w kieszeni otwiera. Może więc po dobrych wakacjach łatwiej będzie się dogadać co do podstawowych dla Polski kwestii. A ta nr 1 brzmi: nigdy więcej ferajny! Wszystkim więc życzę udanych urlopów i dużo sił w budowaniu państwa prawego, uczciwego i sprawiedliwego. Jeśli takie będą priorytety, przyjdzie czas na powszechne bogactwo. Oby bogactwo ducha nade wszystko.