Hartman, arcymistrz mowy nienawiści

W najnowszym wydaniu:

WG-38-2024 - Okładka

Hartman, arcymistrz mowy nienawiści

Niemal wszyscy obrońcy chrześcijaństwa, Kościoła katolickiego lub choćby tylko normalności wydają się być bardzo zaskoczeni i zdziwieni gwałtownym postępem lewackiej neomarksistowskiej rewolucji. Obrońcy tradycyjnego porządku społecznego i takich odwiecznych wartości jak naród, religia, rodzina przecierają oczy ze zdumienia i nie dowierzają, że to wszystko postępuje tak szybko. Choć zabrzmi to trochę jak masło maślane, to powiem, że ja dziwię się temu zdziwieniu. Dlaczego? Ponieważ nie powinniśmy się czuć zaskoczeni, bo założenia tej rewolucji, plany, a nawet strategia działania znane są już od bardzo dawna. Przedstawiciele Pokolenia 68’ już przeszło pół wieku temu zapowiadali przemiany społeczne poprzez rewolucjonizowanie społeczeństw i wielki lewacki marsz przez instytucje. Ten marsz zakończył się zwycięstwem, a najjaskrawiej widać to w światowych mediach i na uniwersytetach.

Dzisiaj skoncentruję się na tylko jednym przedstawicielu środowiska akademickiego, który jest doskonałym przykładem tego ideologicznego neobolszewickiego rewolucyjnego terroru. Mowa będzie o zakale Uniwersytetu Jagiellońskiego, filozofie, bioetyku i profesorze nauk humanistycznych, profesorku Jasiu Hartmanie z żydowskiej loży „Synów Przymierza” (B’nai B’rith Polska). Nie ma chyba lepszego przykładu polokożerstwa, nienawiści do Kościoła katolickiego i tradycyjnych wartości. Hartman to także piewca cywilizacji śmierci, który z wyjątkową zapalczywością atakuje ojca Tadeusza Rydzyka i Rodzinę Radia Maryja. Ten atak na dzieła polskiego redemptorysty nie powinien dziwić, ponieważ zaraz po zarejestrowaniu loży B’nai B’rith Polska, we wrześniu 2007 roku, na stronie ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie pojawił się komunikat, który tak opisywał główne zadania tej żydowskiej loży w Polsce: 9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności.

Aby przybliżyć Czytelnikowi główne pola politycznej i publicystycznej wściekłej aktywności profesorka Jasia Hartmana, podam kilka przykładów, ale na początek w telegraficznym skrócie opiszę jego polityczne wybory, które zupełnie nie dziwią.
Zaczęło się od członkostwa w Unii Wolności. W przedterminowych wyborach po tragedii smoleńskiej Hartman przystąpił do komitetu wyborczego kandydata na Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. W 2011 roku bez powodzenia wystartował do sejmu z list SLD. Rok później działał już w think tanku Ruchu Palikota i jednocześnie został wiceprzewodniczącym rady polityczno-programowej SLD. W 2013 roku wstąpił w końcu do partii politycznej, stając się członkiem oraz przewodniczącym krajowej rady politycznej Twojego Ruchu, na czele którego stał Janusz Palikot. To wtedy zrobiło się głośno o Hartmanie, ponieważ dość szybko został usunięty z partii. Nawet Palikot ze względów wizerunkowych nie mógł trzymać u swego boku „postępowca”, który chciał w Polsce zainicjować dyskusje na temat legalizacji kazirodztwa. Lewactwo uznało, że po hasłach Aborcja jest OK i Homoseksualizm jest OK, za wcześnie jest jeszcze na propagowanie w Polsce hasła: Kazirodztwo jest OK. Chodziło o skandaliczny artykuł Hartmana opublikowany na portalu postkomunistycznej „Polityki”, w którym Hartman pisał: Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi? Jeśli nawet przyjąć argument mówiący, że kazirodztwo zagraża poczęciem dziecka z wadami genetycznymi (jest to zresztą argument niewygodny, bo ściśle eugeniczny), to w dobie skutecznej antykoncepcji czas postawić sobie pytanie: co właściwie może dziś służyć za usprawiedliwienie zakazu kazirodztwa? (…) Wszystko, co mamy na podorędziu, jest natury religijnej i obyczajowej. Ale to, że obyczaje wszędzie tego zakazywały, to wiemy aż nadto dobrze i wiemy też, jakie było praktyczne źródło tych zakazów. W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie. Kulturowi marksiści zawsze próbują wmawiać społeczeństwu, że wszelkie uprzedzenia do takiej czy innej dewiacji nie mają żadnych racjonalnych podstaw, a lęk przed dyskusją i sprzeciw biorą się wyłącznie z zacofania oraz strachu przed nowoczesnością i postępem, co ma oczywiście według nich podłoże religijne, a przecież, jak mówił Marks, religia jest opium dla ludu. Rewolucyjny zapał Hartmana połączony z niemal patologiczną nienawiścią do polskiego katolickiego narodu nie raz doprowadzał do tego, że puszczały mu wszystkie hamulce.

Nie ma na świecie nacji wolnej od zdrajców, odszczepieńców, bandytów czy zwyrodnialców, o czym profesorek doskonale wie. Jednak po tym jak ktoś zastrzelił z wiatrówki jego pasa postanowił wyżyć się na Polakach. W tekście zatytułowanym: Ty chamie, polski chamie! pisał: Zawsze święci i zadowoleni z siebie. Na spowiedzi mówią, że trochę pili, babie przyłożyli, a więcej grzechów nie pamiętają. Dostają rozgrzeszenie i dalej swoje – w codzienną obrzydliwość prostackiego, chamskiego życia, o którego grzeszności nikt im nawet nie wspominał. (…) Jak ja to znam. Jak ja to znam. Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. Ciekawe, jak zareagowałby Hartman, gdyby ktoś po tym, jak uczestniczył on w barbarzyńskiej akcji blokowania Jarosławowi Kaczyńskiemu dojazdu na grób brata na Wawelu, napisał: Ty chamie, żydowski chamie. Przyjdzie na was czas i na wasze dzieci. Pewnie uruchomiłby natychmiast ogólnoświatową medialną nagonkę na polskich antysemitów, przekonując, że żałoba po jego psie jest ważniejsza od żałoby po jakimś tam polskim prezydencie i jeszcze na dodatek katoliku.

Naprawdę trudno jest mi zdecydować, co jeszcze zaprezentować, a co pominąć z bogatego dorobku Hartmana. Może czas, aby rozweselić nieco Czytelnika i przypomnieć jak profesorek Jasio Hartman chciał powołać w Polsce „Kościół IKEI”? Cofnijmy się do maja 2020 roku, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala oburzenia po tym, jak sieć IKEA zwolniła z pracy pana Tomasza K., który powołując się na wiarę katolicką i cytaty z Biblii odmówił udziału w akcji organizowanej pod hasłem: Dzień solidarności z osobami LGBT. Pojawiły się wówczas wezwania do bojkotu sieci IKEA, a z kolei lewactwo przystąpiło do bezpardonowych ataków na zwolnionego pracownika. I wtedy do boju ruszył nasz Syn Przymierza z Ikeą, Jasio Hartman pisząc w artykule pt. Pójdźmy wszyscy do Ikei: Ikea, mimo faszystowskiej przeszłości jej założyciela, od wielu lat jest w awangardzie budowania sprawiedliwych stosunków w środowisku pracy, i to w warunkach wielkiego kapitalistycznego przedsiębiorstwa, nastawionego na obniżanie kosztów i maksymalizację udziału w rynku i zysków. Jej zasługi dla etycznego biznesu są niezaprzeczalne. Trudno znaleźć firmę, w której pracownik byłby traktowany z większym szacunkiem. (…) IKEA zmieniła Polskę. To w IKEI uczyliśmy się prawdziwej kultury, opartej na inteligencji i empatii, na szacunku wzajemnym i przyjaznej socjalizacji. Miliony Polaków, chodząc po swoich ukochanych sklepach, nie tylko chłoną specyficzną estetykę, opartą na oszczędności, pomysłowości i komforcie, lecz również oddychają atmosferą lepszego świata, wolnej i spokojnej Skandynawii, jakże różnej od tak wszechobecnej u nas przaśności, tępoty, ciasnoty horyzontów i agresywnej pospolitości. IKEA to dla Polski wielka szkoła cywilizacji i ogłady, prawdziwy uniwersytet społeczny. Dziś winniśmy tej niebywale zasłużonej dla naszego kraju firmie naszą solidarność i pomoc. Dlatego nie omieszkajmy odwiedzać nasz sklep jak najczęściej, by tym „odwróconym bojkotem” dać wyraz wdzięczności oraz solidarności z atakowanym przez polskie państwo przedsiębiorstwem. Pójdźmy wszyscy do IKEI! Kiedy pierwszy raz czytałem te pochwalne psalmy Hartmana dotyczące IKEI, od razu na myśl przyszedł „Miś” Stanisława Barei i trener drugiej klasy, Jarząbek Wacław. W Hartmanowskiej wersji ten kultowy cytat zabrzmiałby tak: Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza prezes naszego klubu IKEA. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie, to wilki! To mówiłem ja – Hartman Jan, profesorek drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat! To jeszcze ja, Hartman Jan, bo w zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłem chory. Mam zwolnienie. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego IKEA klubu. Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Hartman.

Czas teraz przypomnieć, choć jeden z wielu agresywnych ataków Hartmana na ojca Tadeusza Rydzyka. Zanim przejdę do meritum, przypomnę fragment wygłoszonego przez dyrektora Radia Maryja komunikatu, który stał się pretekstem do brutalnej i podłej napaści: Z radością informuję, że budowa kościoła, świątyni wotum wdzięczności za Jana Pawła II przebiega bardzo sprawnie. Rozpoczęliśmy ją budować w połowie czerwca ubiegłego roku (…) Jak już informowaliśmy – w dolnej części tego kościoła będzie kaplica pamięci, a w niej m.in. będą na czarnym granicie wypisane nazwiska tych, którzy ratując swoich sąsiadów – Żydów zostali zamordowani przez Hitlerowców. Chodzi o nazwiska Polaków, którzy ratowali Żydów z narażeniem życia. Wydawałoby się, że ta inicjatywa dzisiaj już zrealizowana, była piękna i zasługująca na wsparcie oraz wielkie uznanie dla pomysłodawcy. Jednak nie dla Hartmana, który napisał w tej sprawie nagłośniony przez „Gazetę Wyborczą”  List do o. Tadeusza Rydzyka, w którym można było przeczytać: Słyszymy, że ojciec Tadeusz Rydzyk buduje „kaplicę pamięci” o tych, którzy ratowali – jak wyraził się szef Radia Maryja – „naszych braci Żydów”. Prowokujesz, księże, bezczelnie? Walisz zapamiętale w stół? Więc odzywają się nożyce: wara ci, cyniczny hipokryto, od naszych Sprawiedliwych, którzy ratowali życie naszych rodziców! Zabieraj od nich swoje brudne łapy i zajmij się liczeniem kasy. Przewrotność i obłuda antysemity musi znaleźć granice – a są to granice życia i śmierci. Przeto nie waż się pluć w twarz Sprawiedliwym, ich dzieciom i wnukom!  (…) Bo ty śmiesz nazywać Żydów braćmi? Ty?

Hartman kręcił, bo po pierwsze jak wół było napisane, że „sąsiadów”, a nie „braci”. Po drugie trzeba mu cały czas przypominać, że to nie „Wasi”, ale „Nasi Sprawiedliwi”. To byli Polacy, którzy ryzykując życiem własnym i swoich rodzin ratowali Żydów, a nawet na ochotnika dawali zamykać się w obozach zagłady, by dać świadectwo prawdy o Holokauście, za co po wojnie żydokomuna w podzięce ich mordowała i wrzucała do dołów na powązkowskiej „Łączce”.

Przykro to mówić, ale „Waszych Sprawiedliwych” nie ma. Oni nie istnieją, profesorku, a szkoda, bo przecież mogli być i zapisać się pięknie na kartach historii. Niestety, nieznane są przypadki, aby Żydzi ratowali Polaków przed sowieckimi wywózkami, ukrywając ich w swoich domach czy obejściach. Wiadomo jednak, że radośnie i masowo witali kwiatami naszych okupantów oraz ochoczo uczestniczyli w denuncjowaniu polskich rodzin, które wywożono później bydlęcymi wagonami na „nieludzką ziemię”. A więc „wara ci, cyniczny hipokryto, od naszych Sprawiedliwych! Zabieraj od nich swoje brudne łapy…”. Ale to jeszcze nie koniec. Hartman w tym liście pełnym nienawiści odkrywa przed nami wielką tajemnicę mówiącą, przed kim tak naprawdę ukrywali się Żydzi podczas niemieckiej okupacji: A przed kim ukrywali się Żydzi? Czy chodziło może o to, że po każdej ulicy spacerowały patrole niemieckie, zaglądając to tu, to tam, w poszukiwaniu ukrywających się Żydów? Otóż bynajmniej. Tymi, których strzec się musieli Żydzi i z powodu, których musieli się ukrywać w chlewach i pod podłogą, byli właśnie owi polscy sąsiedzi…

Oto Żydzi według Hartmana ukrywali się przed polskimi sąsiadami, a te chlewy i skrytki pod podłogą należały zapewne do jakichś Bułgarów, Rumunów, Francuzów i Włochów. Brakuje jedynie w wypocinach Hartmana wyjaśnienia, dlaczego to Żydzi zaczęli się ukrywać przed Polakami dopiero po wkroczeniu do Polski „rycerskiego Wehrmachtu”. Dlaczego nie czynili tego wcześniej i przez wieki masowo napływali na polskie ziemie. by się tam osiedlać? Cóż to za niewytłumaczalny zbiorowy masochizm żydowskiego narodu? Kogo oprócz Niemców bali się jeszcze Żydzi. wyjaśniła już dawno temu jedna z największych myślicielek XX wieku Hannah Arendt, z pochodzenia Żydówka, pisząc: Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii. No, ale o tym Hartman nie wspomina. przechodząc już w dalszej części swojego listu na „ty” z ojcem Rydzykiem. Roi się tam również od kierowanych do Polaków przez „wybitnego etyka” oraz „filozofa” z Uniwersytetu Jagiellońskiego zwrotów typu: ciszej, chamy, nad tą trumną!, albo kierowania wprost do polskiego duchownego oskarżeń: Wiemy dobrze, po co ci owa „kaplica pamięci”. Co chcesz powiedzieć i osiągnąć, za nic mając uczucia tych wszystkich Sprawiedliwych, którzy w grobach się przewracają widząc, jak sobie gębę nimi wycierasz (…), oby ci język usechł, trzymaj swój kramik z tanimi jarmarcznymi dewocjonaliami z dala od tego świata. Cóż tu można jeszcze dodać? Widać, że niewiele w żydowskiej mentalności się zmieniło i gdyby historia się powtórzył,a to Hartman znalazłby szczęśliwie jakieś schronienie w piwnicy u jakiegoś ojca Rydzyka, zaś ojciec Rydzyk mógłby liczyć z jego strony w najlepszym wypadku na donos zakończony wywózką na Kołymę.

Jak widzimy, w przypadku Hartmana mamy dwa w jednym. Oprócz kroczącego w awangardzie marksizmu kulturowego lewaka, jest on także przedstawicielem tych środowisk żydowskich, które nie ukrywają swojej nienawiści do Polski i Polaków. Na koniec chylę czoła przed profesorem Krzysztofem Jasiewiczem, który poniższymi zdaniami ze słynnego już wywiadu dla „Focus Historia” trafił w samo sedno: Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretowania wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy zrobili, i tak będzie poddane ich krytyce – za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi… Ludzi, którzy używają słów ‚antysemita’, ‚antysemicki’, należy traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści.

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv