Roman Romkowski, czyli Nasiek Grinszpan-Kikiel i najtajniejsza instrukcja komunistów

W najnowszym wydaniu:

WG-38-2024 - Okładka

Roman Romkowski, czyli Nasiek Grinszpan-Kikiel i najtajniejsza instrukcja komunistów

Roman Romkowski, a właściwie Nasiek Grinszpan-Kikiel osobiście przesłuchiwał w osławionym X Pawilonie mokotowskiego więzienia. Na protokołach przesłuchań bohaterskiego rotmistrza z 1947 r. figurują odręczne notatki Kikiela-Romkowskiego. Sam rotmistrz Pilecki po serii przesłuchań w owym pawilonie powiedział żonie: „Oświęcim to była igraszka”.

W najbardziej mrocznych, najgorszych stalinowskich czasach (1944-1954) na czele osławionego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego stał Stanisław Radkiewicz (1903-1987). Odebrał „rzetelne” wykształcenie – trzy klasy szkoły powszechnej i Komunistyczny Uniwersytet Mniejszości Narodowych Zachodu im. Juliana Marchlewskiego w Moskwie. Paradoksalnie w uzyskaniu ministerialnej teki pomogła mu… nielojalność wobec Komunistycznej Partii Polski. Otóż w 1933 r. Radkiewicz (już po odsiadce za działalność skierowaną przeciwko suwerenności i niepodległości Polski) został zatrzymany przez policję jako sekretarz Komitetu Centralnego KZMP i wyrzekł się na piśmie partii komunistycznej oraz zobowiązał się do zaniechania wszelkiej działalności politycznej. Dobrze wiedział o tym Jakub Berman, który po wojnie ocenił to jako „pewną słabość” bez wielkiego znaczenia, za to „dającą gwarancję jego lojalności jako ministra bezpieczeństwa”. Krótko mówiąc, chociaż nie umniejsza to zbrodniczej działalności Radkiewicza, w rzeczywistości był on sterowany przez swoich podwładnych. Przede wszystkim przez Romana Romkowskiego (1907-1968).

Komunistyczna kariera
Roman Romkowski występował w randze wiceministra bezpieczeństwa publicznego i pod pewnymi względami jego kariera była podobna do kariery Radkiewicza, zwłaszcza jeśli chodzi o wykształcenie. Były jednak i różnice. Chociażby ta, że Romkowski posługiwał się zmienionym nazwiskiem, pod którym ukrywał swoje pochodzenie (chociaż większość Polaków „bez pudła” je rozpoznawało).
Roman Romkowski naprawdę nazywał się Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel vel Natan Grünsapau-Kikiel vel Grinszpan Menasze i pochodził z żydowskiej rodziny z Krakowa. Był samoukiem – skończył tylko dwie klasy szkoły powszechnej. W 1922 r. z rekomenda­cji starszego brata wstąpił do organizacji komunistycznej. Rok później został po raz pierwszy aresztowany i skazany na trzy lata więzienia. Wyszedł w 1926 r. na mocy amnestii dla młodocianych.
W 1927 r. wstąpił do Komunistycznej Partii Polski (KPP). Potem znów na rok trafił do więzienia. W 1930 (jak sam mówił, na „lewym paszporcie”) wyjechał do Moskwy, gdzie
„studiował” ekonomię i historię na Uniwersytecie Komunistycznym Mniejszości Narodowych Zachodu im. Juliana Marchlewskiego. „Uczelnia” ta kształciła kadry kierownicze dla republik radzieckich, jakie po zwycięstwie rewolucji miały powstać na zachód od ZSRR. Nasiek Kikiel już w 1930 r. był więc zdecydowany robić karierę jako… okupant, być może Polski, ale niekoniecznie – w końcu było jeszcze trochę państw, które po drodze do pojenia koni w Atlantyku ZSRR chciało uczynić swymi republikami. Skończył też wieczorową szkołę oficerską i praktyki w 14 Dywizji Strzelców w Monrowie. Od 1933 do 1934 był wykładowcą ekonomii politycznej (cokolwiek to w ZSRS znaczyło) w „Rabfaku” im. Lenina w Moskwie. Od 1931 był członkiem WKP (b). W 1935 był słuchaczem Między­narodowej Szkoły Kominternu w Moskwie. Do Polski wrócił w 1936 r., znowu przez zieloną granicę, notabene przekraczając ją razem z Władysławem Gomułką, który po wojnie trafił do tajnej katowni bezpieki nadzorowanej właśnie przez Kikiela. Czasy nie by­ły wtedy łaskawe dla komunistów, zwłaszcza tych wracających z ZSRR. Natan Grynsz­pan-Kikel trafił więc na siedem lat do więzienia. Wojna przerwała jego odsiadkę – we wrze­śniu 1939 r. przedostał się do Warszawy, gdzie wstąpił do batalionów robotniczych, a następnie udał się do zajętego przez ZSRR Brześcia, gdzie do 1941 był naczelnikiem wydziału handlu, następnie pracował w redakcji sowieckiej gadzinówki „Sztandar Wolności” (w tej samej redakcji byli także m.in. żona Władysława Broniewskiego – Janina Broniewska i Czesław Skotnicki – po wojnie prezes Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk).

Zbrodnicze stanowisko
Jako członek KC PPR i PZPR już w lipcu 1944 r. trafił do resortu Bezpieczeństwa Publicznego w stopniu podpułkownika. W sierpniu 1944 r. objął stanowisko dyrektora Departamentu Kontrwywiadu w ówczesnym Resorcie Bezpieczeństwa Publicznego. Sprawował tę funkcję do 6 września 1945. Jednocześnie (od 15 stycznia 1945 do 9 stycznia 1949) był wiceministrem MBP – pomocnikiem ministra bezpieczeństwa do spraw operacyjnych. Po reorganizacji struktur ministerstwa z 6 września 1945 r. stanął na czele Departamentu I MBP odpowiedzialnego za kontrwywiad, gdzie pozostał do stycznia 1946. W międzyczasie dostał dwa ordery za zasługi dla bezpieki.

Kat Witolda Pileckiego
De facto pilnował samego Radkiewicza, będąc zaufanym tak Bieruta, jak i trzymającego za pysk całą bezpiekę Jakuba Bermana. Wiadomo, że należał do osób przesłuchujących Władysława Gomułkę. Sam towarzysz Wiesław nie miał ponoć po dojściu do władzy o to pretensji do Romkowskiego (istnieje wersja, że był on przeciwnikiem aresztowania Gomułki), więc raczej przesłuchania te nie były bolesne. Inaczej było w przypadku rotmistrza Witolda Pileckiego, którego Kikiel osobiście przesłuchiwał w osławionym X Pawilonie mokotowskiego więzienia. Na protokołach przesłuchań bohaterskiego rotmistrza z 1947 r. figurują odręczne notatki Kikiela-Romkowskiego. Sam rotmistrz Pilecki po serii przesłuchań w owym pawilonie powiedział żonie: „Oświęcim to była igraszka”. Romkowski przesłuchiwał także innych więźniów, m.in. Stefana Korbońskiego.
To nie koniec. Jako wiceminister Romkowski osobiście wyznaczył sędziów, którzy weszli do sekcji tajnej Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Był to specjalny sąd, złożony wyłącznie z zaufanych sędziów bezpieki, których zadaniem było wydawanie wyroków skazujących na polskich patriotów. W skład tego sądu weszła np. złowroga Maria Gurowska, czyli Genowefa Maria Danielak z domu Zand (z pochodzenia Żydówka), najbardziej znana ze skazania na śmierć przez powieszenie gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Przesłuchując rotmistrza Pileckiego i przygotowując aresztowanie Gomułki (swoją drogą – niezły rozrzut), Romkowski musiał się bardzo zasłużyć, bo w 1949 r. został mianowany generałem brygady bezpieczeństwa publicznego. Od tegoż roku był podsekretarzem stanu w MBP. Od 24 lutego 1949 do 1954 był członkiem Komisji Bezpieczeństwa KC PZPR, nadzorującej aparat represji stalinowskich w Polsce. Można powiedzieć: był wszechwładny. Do czasu słynnej ucieczki Józefa Światły (Izaaka Fleischfarba). Światło w niejasnych okolicznościach uciekł 5 grudnia 1953 r., co wywołało wręcz histerię komunistycznych władz, zwłaszcza gdy zaczął występować na antenie Wolnej Europy. Kiedy w marcu 1956 w Moskwie swój tajny referat wygłosił Chruszczow, a Bierut wrócił z jego wysłuchania „w kuferku”, bezpieka pojęła, że trzeba wystawić jakiegoś w miarę wiarygodnego kozła ofiarnego. Najlepiej kilku. Jednym z nich został właśnie Romkowski.

W 1954 r. odnosząc się do ucieczki Światły Kikiel-Romkowski oświadczył: – Od 1952 r. w różnych wynurzeniach Światły, zarówno przede mną, jak i Fejginem, występował coraz silniej nacjonalistyczno-żydowski sposób reagowania na niektóre posunięcia personalne w naszym państwie i w innych krajach demokracji ludowej1. Przyznać trzeba, że trochę dziwne oświadczenie jak na Żyda z tej samej partyjnej frakcji, co Światło. W każdym razie, 7 grudnia 1954 r. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zostało zlikwidowane, a właściwie przekształcone w Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Komitet do spraw Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów. Urząd Bezpieczeństwa Publicznego pozostał w kształcie niezmienionym aż do 1956, kiedy to większość jego funkcjonariuszy przeszła do pracy w utworzonej w MSW Służbie Bezpieczeństwa.

Świadek
Sam Kikiel-Romkowski został aresztowany w roku 1956, a rok później skazany na 15 lat więzienia za torturowanie zatrzymanych i kopiowanie metod beriowszczyzny w organach bezpieczeństwa. Od razu należy stwierdzić, że podobnie jak oskarżeni razem z nim Anatol Fejgin i Jacek Różański (właśc. Józef Goldberg) bronił się niepamięcią, twierdził, że wykonywał rozkazy albo domagał się okazania dokumentów, o których dobrze wiedział, że nie istniały. Oczywiście powołanie na świadków polskich patriotów nie wchodziło w grę – albo nie żyli, albo odsiadywali długoletnie wyroki i nie było mowy, żeby wyciągać ich sprawy; niepotrzebnie zwróciłoby to uwagę na skalę komunistycznych zbrodni, a tego sobie władze nie życzyły. Potrzebny był właściwy świadek.
Została nim płk Stanisława Sowińska, okupacyjny pseudonim „Barbara”. Była szefową Biura Studiów Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego (GZI WP). Sowińska naprawdę nazywała się Chane Zalcman i pochodziła z biednej żydowskiej rodziny z Łodzi. Urodzona w 1912 r., już przed wojną została komunistką – ostatni rok przed jej wybuchem udało się jej nawet spędzić w więzieniu. Pierwsze lata wojny spędziła w Baranowiczach. W 1942 r. przybyła do Warszawy jako członkini Polskiej Partii Robotniczej. Została ulokowana w wywiadzie Gwardii Ludowej. Prowadziła sekretariat Biura Studiów Sztabu Głównego GL. Była podwładną Zygmunta Mołojca, a następnie Mariana Spychalskiego (i jego przechodnią żoną polową). Znała wszystkich ważnych towarzyszy i ze wszystkimi była blisko. Mieczysław Moczar dał jej dokumenty swojej zamordowanej w obozie żony i tak została Stanisławą Sowińską. W 1947 r. objęła szefostwo Biura Studiów GZI WP. 19 października 1949 r. została aresztowana i do grudnia 1954, torturowana i maltretowana, pozostawała w śledztwie w przygotowywanym przez władze procesie Gomułki, Spychalskiego i innych oskarżonych o tzw. odchylenie prawicowe. Po wyjściu z więzienia znalazła pracę w Państwowym Wydawnictwie Naukowym. W 1981 została zmuszona do opuszczenia Polski. Zamieszkała we Francji, gdzie zmarła w 2004 r.
Na procesie Romkowskiego i reszty zeznawała w kwestii książki „Obóz reakcji polskiej w latach 1939–45”. Wydana w maju 1948 r. przez GZI supertajna publikacja była instrukcją zabijania i prześladowania przeciwników władzy ludowej, konsultowaną jak stwierdziła sama Chane Zalcman m.in. przez oskarżonych, w tym Romkowskiego, który miał być także zleceniodawcą publikacji. Po co została wydana w starannie ponumerowanym nakładzie 3 tys. egzemplarzy? Cóż, zarówno większość jej zleceniodawców, jak i odbiorców wojnę spędziła w ZSRS i nie miała pojęcia, kto był kim w okupowanej Polsce. Potrzebowała więc instrukcji wyłuszczającej czarno na białym, komu odbijać nerki, a komu nie. Tę właśnie rolę pełniło dziełko Chane Zalcman. Aby uniknąć ujawnienia jego treści, w 1954 r., po audycjach płka Józefa Światły w Radiu Wolna Europa, nakład został starannie zebrany i w najgłębszej tajemnicy na rozkaz Cyrankiewicza spalony w Miedzeszynie. Na szczęście ocalały pojedyncze egzemplarze, stąd wiemy, że książeczka ta istniała i co w niej było. Romkowski bronił się co prawda, że była to lektura „nieobowiązkowa”, ale sąd uwierzył bardziej w zeznania świadka, która stwierdziła, że Różański osobiście rekomendował najbardziej autorytatywne źródło wiedzy dla aparatu MBP. Nie był to „gwóźdź” do wyroku na Romkowskiego, ale ujawnienie istnienia tej publikacji ukazało planowość działań komunistów, którzy do Polski przybyli z konkretną instrukcją.

Wystawiony, skazany, ułaskawiony
W procesie tym Romkowski został ostatecznie skazany na 15 lat więzienia. Na pewno wyrok ten był w pewnej mierze zemstą Gomułki za jego własne aresztowanie, jak i wynikał z politycznego wyrachowania towarzysza Wiesława, który wciąż będąc moskiewskim poddanym chciał pokazać, że odcina się do zbrodni okresu stalinowskiego. Kikiel-Romkowski oczywiście nie odsiedział całej kary.

Z więzienia w Rawiczu, gdzie został osadzony, pisał wnioski o przyznanie mu… renty. Przebywał tam do 1964 r. Wyszedł po zastosowaniu przez Radę Państwa prawa łaski. Więzienie opuścił dzięki poparciu Józefa Niedźwieckiego i Mieczysława Popiela (kierowników w Wydziale Przemysłu Ciężkiego i Komunikacji PZPR). Już dwa miesiące po opuszczeniu więzienia, 7 grudnia 1964 r. został zatrudniony w Warszawskich Zakładach Radiowych „Rawar”, zajmujących się produkcją urządzeń radiolokacyjnych dla wojska na kierowniczym stanowisku w dziale planowania z pensją 3300 zł miesięcznie – znacznie wyższą od ówczesnej średniej krajowej. Prawdopodobnie w 1967 r. Roman Romkowski rozpoczął pracę w Wydziale Planowania w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie (na Żeraniu)2. W tym czasie był już chory, a od początków 1968 roku coraz częściej bywał w szpitalu. Wydarzenia marcowe 1968 r. prawdopodobnie już go niewiele obeszły, chociaż w innych okolicznościach niechybnie przedstawiłby się jako „ofiara polskiego antysemityzmu”, jak uczyniło to wielu ubeków i esbeków, którzy wyjeżdżali wówczas z Polski. Także SB niespecjalnie już się nim interesowało. Poświęciło mu tylko jedną notatkę, z której wynikało, że w marcu 1968 przebywał w szpitalu. Zmarł 12 lipca 1968. Jego zgon tak podsumował w swoich dziennikach Stefan Kisielewski „Kisiel” (1911-1991): „Umarł (chodź o tym nigdzie nie piszą) generał UB Romkowski, jeden z głównych katów minionego okresu. Podobno był sam i zwłoki znaleziono dopiero po paru dniach. Nie wiem, czy to aby prawda – zresztą o prawdę nikt się tutaj nie troszczy”.

Rodzina, ach rodzina
Kikiel-Romkowski miał oczywiście żonę. Była nią Eleonora Romkowska (właściwsze byłoby nazwisko Kikiel) z domu Kempa. Urodzona w grudniu 1923 r. Eleonora do wybuchu II wojny światowej była uczennicą gimnazjum kupieckiego. W czasie wojny, w latach 1940-1944 przebywała w ZSRS, gdzie pracowała jako sekretarka-maszynistka, od maja 1944 pełniąc tę funkcję w Związku Patriotów Polskich. Wkrótce potem została sekretarką samego Radkiewicza i pracowała na tym stanowisku do 1947 r. Nie wiadomo dokładnie, kiedy poznała Romkowskiego, ale wyszła za niego 15 listopada 1946 r.3 Mieli dwoje dzieci: Ewę i Karola.

Po aresztowaniu Kikiela-Romkowskiego jego rodzina znalazła się w dość trudnej sytuacji materialnej, chociaż sam zainteresowany wspierał ją zza krat finansowo jak tylko mógł, ale stosunki między małżonkami mocno się ochłodziły. Potwierdzeniem tego może być relacja jednej z wizyt Eleonory Romkowskiej w więzieniu w Rawiczu, pozostawiona przez prokuratora Kazimierza Kukawkę: „Po doprowadzeniu na widzenie podejrzanego Romkowskiego Romkowska chwyciła stojącą na biurku szklankę z wodą i rozbiła ją o blat biurka, a następnie z okrzykiem »szubrawca« wyszła do sąsiedniego pokoju” (AAN 14/157, Notatka służbowa prokuratora Generalnej Prokuratury Kazimierza Kukawki, 4 VIII 1956 r., k. 286)4. Nie wydaje się jednak, by zachowanie żony było związane z potępieniem moralnym działalności Romkowskiego – jako sekretarka Radkiewicza świetnie wiedziała, czym zajmuje się jej mąż, sama była zresztą komunistką. Raczej chodziło o to, że Romkowski nie wybronił się przed więzieniem, co pogorszyło warunki bytowe rodziny. Sam Romkowski zdawał sobie z tego sprawę i już wcześniej próbował „zagrać kartą rodzinną” na procesie, domagając się, by Eleonora mogła brać w nim udział. – Nieobecność jej na tej rozprawie (…) niewątpliwie przyczyni się (…) do spowodowania pewnego rodzaju konfliktu ze strony mojej żony w stosunku do mnie, ze względu na rozpiętość tego, co ona wie i co faktycznie jest. Żona moja jest teraz sama. Musi wychowywać dwoje dzieci, jeśli nie dzisiaj, to w krótkim czasie [trzeba będzie] im powiedzieć, dlaczego ja siedzę w więzieniu. Córka ma 8 lat […] i córka już się pyta żony, jaki wyrok ma tatuś, dlaczego go nie ma – argumentował. Trudna sytuacja materialna rodziny Romkowskiego też jest nieco zastanawiająca, Romkowski miał wszak dostęp do tajnego skarbca Politbiura, a w nim zalegały skarby: waluta, złoto, diamenty i inne kosztowności (co mogłoby wyjaśniać status materialny największych aparatczyków także w latach późniejszych niż tu opisywane). Może Romkowski bał się zbyt głęboko do niego sięgać? Nie wydaje się, by Eleonora wybaczyła mu odsiadkę – błyskawicznie po jego zwolnieniu wzięła rozwód, po czym w niewyjaśnionych okolicznościach… popełniła samobójstwo. Na temat relacji łączących małżonków niewiele wiadomo, nawet SB nie wnikało w to za bardzo. Zachowała się tylko jedna notatka na ten temat. Stwierdza ona, że pytany o małżeństwo Romkowskich Anatol Fejgin „daje odpowiedzi wykrętne”5, co pozwala domniemywać, że wiedzę na temat stosunków rodzinnych dawnego towarzysza Fejgin posiadał, ale nie uważał za stosowne dzielić się nią ze swoimi następcami. O losach Ewy i Karola Romkowskich (Kempów?) źródła milczą.
Źródła:
Tadeusz Baliszewski „Czarna książęczka UB”, www.historia.uważamrze.pl

Już za tydzień:
Izydor Kurc „Akower” – jak wzbogacił się na mordowaniu polskich patriotów?
Za dwa tygodnie:
Adam Ważyk – od wielbiciela Stalina do „opozycjonisty”.

  1. Tadeusz M. Płużański, „Bestie. Mordercy Polaków”, wyd. Biblioteka Wolności, Warszawa 2011, s. 496-497
  2. Radosław Kurek „Kaci bezpieki na tle marca ‚68: Roman Romkowski, Anatol Fejgin i Józef Różański w oczach SB (1964-1968)”, artykuł opracowany przez Muzeum Historii Polski, s. 256
  3. Tamże, s. 240
  4. Tamże, s. 240
  5. Tamże, s. 241

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv