Polityczny nieudacznik to mało powiedziane, Borys Budka to wódz bolszewickiej rewolucji

W najnowszym wydaniu:

WG-47-2024 - Okładka

Polityczny nieudacznik to mało powiedziane, Borys Budka to wódz bolszewickiej rewolucji

Absolutnie niesłuszne są pojawiające się tu i ówdzie porównania Borysa Budki do Władysława Gomułki. Jeśli już, to Borys Budka jest jak towarzysz Lenin (i nie chodzi tu o fizyczne podobieństwo obu postaci ani skłonność do ludobójstwa).

Na początek ustalmy jedno: opozycja polityczna w demokratycznym państwie jest potrzebna. Z jednym zastrzeżeniem – musi być mądrą opozycją. Wtedy ma prawo patrzeć władzy na ręce, chronić obywateli przed jej rozpasaniem i pilnować, żeby władza prowadziła sprawy państwa w dobrym kierunku. Większość komentatorów, patrząc na poziom merytoryczny Koalicji Obywatelskiej, będącej główną siłą opozycyjną w Polsce, wzdycha tylko, że Jarosław Kaczyński ma szczęście – tak głupiej opozycji nie ma żaden polityk partii rządzącej pod żadną szerokością geograficzną. I pewnie byłaby w tym racja, gdyby Koalicja Obywatelska była ugrupowaniem samodzielnym, podejmującym samodzielne decyzje i odpowiadającym przed swoimi wyborcami. Tak jednak nie jest.

Być może szeregowi działacze KO rzeczywiście wierzą, że działają w ugrupowaniu niezależnym. Natomiast cała partyjna „wierchuszka” nie ma złudzeń, że istnieje tak długo, jak długo będzie realizować interesy Niemiec. Dlatego też absolutnie niesłuszne są pojawiające się tu i ówdzie porównania Borysa Budki do Władysława Gomułki. Jeśli już, to Borys Budka jest jak towarzysz Lenin (i nie chodzi tu o fizyczne podobieństwo obu postaci ani skłonność do ludobójstwa). Lenin został przysłany do Rosji z Niemiec, by na zlecenie Niemiec i za niemieckie pieniądze przeprowadzić rewolucję. Niemcy oczywiście mieli wtedy gdzieś los rosyjskich chłopów czy robotników, w zawierusze I wojny światowej chodziło tylko o stworzenie sytuacji, która osłabiłaby carską Rosję, a przez to doprowadziła do zwycięstwa Niemiec. Rewolucja bolszewicka została rozpętana w imię niemieckich interesów, a to, co przy okazji bolszewicy sobie nagrabili, było ich. Zresztą wśród czołowych bolszewików rodowitych Rosjan było akurat niewielu. Geszefty, które przy okazji rewolucji zrobiły inne nacje, to osobny temat.

Koalicja, której nie było
Rzecz w tym, że niemiecki dobrobyt, zbudowany dzięki II wojnie światowej, zaczyna się kruszyć, więc Niemcy próbują podporządkować sobie Europę. Tym razem nie chodzi o prosty rabunek, bo co Niemcy mogli tu zrabować, to już zrabowali, zarówno po 1939, jak i po 1989 r., tylko o rewolucję ideologiczną, która przebuduje Europę tak, by Unia Europejska stała się Mitteleuropą. I do tego potrzebują zniszczenia Polski od wewnątrz. To zadanie wykonywał Tusk i prawie mu się udało, tylko jego przygłupi współpracownicy dali się nagrać przy ośmiorniczkach, co w połączeniu z pychą i jawnym okradaniem społeczeństwa skończyło się pośpieszną ewakuacją Donalda pod skrzydła Angeli i zastąpieniem go właśnie Borysem Budką. To on ma odegrać teraz rolę Lenina i przeprowadzić w Polsce rewolucję. Psychopatyczne zadatki już ma, a instrukcje z Niemiec odbiera nie tylko przez Donalda. W tej sprawie „sypnął” się sam Tomasz Siemoniak, który w lipcu 2020 r. ujawnił, że on i właśnie Borys Budka spotkali się z minister obrony Niemiec, przewodniczącą CDU Annegret Kramp-Karenbauer. Z Niemką rozmawiali m.in. o „wkładzie PO i CDU we współpracę polsko-niemiecką i politykę bezpieczeństwa w Europie”. Było to bezpośrednio po rozpoczęciu niemieckiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej i dosłownie trzy dni po wyborach prezydenckich w Polsce. Najwyraźniej obaj panowie musieli zdać sprawozdanie z klęski wyborczej. A było o czym mówić. Kiedy bowiem Małgorzata Kidawa-Błońska zaczęła szorować po dnie poparcia społecznego, Budka zaczął straszyć pandemią i domagać się przełożenia wyborów prezydenckich, w czym na wszelkie dostępne mu sposoby pomagał mu Tomasz Grodzki, jako marszałek Senatu w procesie wyborczym ważna postać. Budka domagał się więc wyborów we wrześniu, twierdząc, że jesienią pandemiczne zagrożenia będą znacznie mniejsze.  „Z ekspertyz, którymi dysponujemy, wynika, że ta fala pandemii, epidemii skończy się mniej więcej jesienią tego roku”, oznajmił Budka wiosną 2020 r., nie podając nazwisk „ekspertów”, ani nie prezentując „ekspertyz”, dzięki czemu wypowiedź ta trafiła do panteonu najgłupszych wypowiedzi na temat pandemii koronawirusa.
Po przełożeniu terminu wyborów Platforma takiej zmiany dokonała, tłumacząc, że „zasady gry się zmieniły”. Jakie „zasady” wyboru prezydenta w Polsce uległy zmianie, Budka nigdy nie wyjaśnił. Oczywiście nikt nie miał złudzeń, że chodziło o zmianę kompletnie nieudacznej kandydatki. Manewr się powiódł, dzięki czemu Platforma uniknęła totalnej kompromitacji.

Taka ściema
Nie można tego powiedzieć o Koalicji 276. – Gdyby teraz odbyły się wybory, to opozycja miałaby większość. Ale to nie wystarczy. Żeby zmieniać Polskę, żeby zmieniać wasze oczekiwania, marzenia, to musimy zmienić prezydenta – tłumaczył w lutym Budka powstanie Koalicji. Szybko okazało się, że Budka zapomniał zapytać swoich „koalicjantów” o zdanie i projekt runął z trzaskiem, a po paru tygodniach nikt o nim nie pamiętał. Podobnie Budka zachował się w kwestii aborcji. Temat rozgrzał do białości, by potem stwierdzić, że do kompromisu aborcyjnego nie ma powrotu. – Nowa umowa społeczna dotycząca prawa aborcyjnego, powinna być oparta na decyzji kobiety. Osobiście jestem jednak przeciwnikiem „aborcji na życzenie” – oznajmił Budka, dodając, że jego zdanie to nie zdanie partii, a te przedstawi ona później. Można powiedzieć klasyczna zagrywka w stylu „jestem za, a nawet przeciw”. Platforma pod kierunkiem przeciwnego aborcji Budki domaga się aborcji na życzenie, szanując wszystkich Polaków, żąda usunięcia z Kodeksu karnego obrazy uczuć religijnych, popiera ideologię LGBT i zadymy wściekłych macic oraz każdego, kto chce „zwalczyć” PiS. Budka zaś wije się jak piskorz, unikając deklaracji w najważniejszych sprawach.

Pytanie podstawowe
Czy Budka jako wódz światopoglądowej rewolucji w Polsce to dobry wybór? Jeśli posłuchać ich mediów, reprezentowanych w Polsce przez koncern Ringier Axel Springer Polska, z pewnością. Na szczęście dla Polski niemiecka wizja nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Pokazał to dobrze pewien krótki a wymowny obrazek. W sierpniu 2019 r. Borys Budka udzielał wywiadu zaprzyjaźnionemu TVN-owi. W kamerach tej stacji wszystko wyglądało profesjonalnie: Borys Budka pod krawatem wygłaszał swoje mądrości… Tyle że do internetu przedostało się ujęcie z boku. I ono pokazywało prawdę: stojący w szerokim rozkroku Budka, owszem, wystąpił w marynarce, białej koszuli i pod krawatem, ale też w krótkich porciętach i tzw. japonkach na nogach. Widzowie TVN oczywiście zobaczyli tylko górną połowę polityka. To pokazało, kim jest: chłoptasiem w krótkich porciętach, któremu się wydaje, że ma coś do powiedzenia.

„Cynik czy idiota”?
Weźmy chociażby internetowy wpis, dotyczący szczepionek.
„Czy ktoś wytłumaczył premierowi, że szczepionki zostały kupione i dostarczone do Polski dzięki temu, że jesteśmy członkiem UE? Tak, tej Unii, którą jego obóz polityczny od 5 lat osłabia od wewnątrz, podważa sens jej istnienia i wartości, na których została zbudowana. #hipokryci” – zagrzmiał Budka na Twitterze w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 2020 r. Aż się wierzyć nie chce, że w dwóch zdaniach można tyle razy palnąć głupstwo. A Budka potrafi. Nic dziwnego, że internauci natychmiast wytknęli Budce, że kraje spoza Unii zaczęły obywateli szczepić wcześniej (o co miał pretensje do Morawieckiego chodzący na niemieckiej smyczy kolega Budki Radek Sikorski), a podwalinami Unii zgodnie z zamysłem Roberta Schumana miały być wartości chrześcijańskie, które z UE zniknęły, gdy ta zaczęła być przekształcana w lewacki kołchoz. Budka jest tak głupi, że tego nie wie, albo tak cyniczny, że świadomie kłamie. Zresztą kłamstwo w żywe oczy to jedna z dominujących cech Budki. Przywykł do tego tak bardzo, że gdy już kłamie, nie zauważa nawet, kiedy przekracza granice śmieszności. Oto dowód, kilka mocniejszych i bardziej znanych jego wypowiedzi.

O nagraniach od „Sowy i Przyjaciół”
„To jest taki symbol, jak można tak naprawdę pogrzebać w głupiej sprawie zaufanie wyborców. Jak wiemy doskonale, oprócz nierzadko niezbyt właściwych słów, na taśmach, o których pani [prowadząca wywiad – przyp. red.] wspomina, nie było nic, co tak naprawdę przekreślałoby to, co Polska zrobiła przez 8 lat dla Polski”.
Tak wyjaśnił aferę taśmową, która znacząco przyczyniła się do obalenia rządów PO-PSL. Bardzo to interesujące, zwłaszcza w ustach faceta, któremu przeszkadza wykupienie przez spółkę Skarbu Państwa z rąk niemieckiego koncernu prywatnych gazet, a nie przeszkadzała rozmowa Jana Kulczyka i Pawła Grasia o redaktorze naczelnym „Faktu”, który niezbyt sprzyjał Platformie. Kulczyk wprost zapytał, czy „Merkelowa nic tam nie może”, a Graś wyjaśniał, że „gadali” z Niemcami „i tak, i siak”, że „aż nieprzyzwoite” jest, żeby niemiecka gazeta atakowała ich rząd. Takie pogawędki Budce nie przeszkadzały.
No chyba, że tymi „niezbyt właściwymi słowami” nie było prostactwo Sikorskiego, tylko właśnie powyższe ustalenia. Ale w takim wypadku Budka przeczy sam sobie. Tę wypowiedź akurat najlepiej podsumował gromki śmiech słuchaczy.

Dlaczego Platforma przegrała wybory
Budka zapytany, ile osób w 2020 r. wstąpiło do Platformy, wyjaśnił, że „będzie to około 1 tys”., a poinformowany, że w tym samym czasie do PiS wstąpiło 5 tys. osób, odparł, że liczy się „nie ilość a jakość” i że PiS jest ostatnią partią, do której przyzwoity człowiek powinien się zapisać. Wyjaśnił także przyczynę klęski wyborczej PO. „Jeżeli chce się wygrywać z tym populizmem, który prezentuje PiS, musimy być wiarygodni, pracowici i pokorni. Wyborcy ukarali nas za to, że nie potrafiliśmy się chwalić (…) tym dobrym, co zrobiliśmy przez 8 lat. Ukarali nas również, że nie potrafiliśmy się przyznać do własnych błędów i za to dostaliśmy czerwoną kartkę”. Innymi słowy, Budka i jego kompani okazali się zbyt skromni. A może zwyczajnie zabrakło sukcesów do pochwalenia się? Politycy Koalicji proszeni nawet dziś o wymienienie choćby jednego, nabierają wody w usta. Nawet oszałamiająca kariera Donka nie jest takim sukcesem, chociaż jeśli o Tuska chodzi, Budka wciąż składa mu wiernopoddańcze deklaracje, sygnalizując w ten sposób, by „król Europy” i człowiek Putina w Warszawie (a obecnie w Brukseli) miał go w łaskawej pamięci (nie wiadomo, co na to cieć z niemieckiej willi Paweł Graś).

O Donaldzie Tusku i rządzie PiS
„Nigdy Donald Tusk nie atakował politycznie tego rządu, chociaż miał ku temu pełne prawo jako jeden z najwyższych funkcjonariuszy UE i osoba widząca, że ten rząd łamie Konstytucję. Nigdy Donald Tusk nie występował przeciwko Polsce. Nigdy Donald Tusk nie działał na szkodę Polski”.
Aż się chce westchnąć, Boże, Ty widzisz i nie grzmisz. A czym niby było straszenie Polski „nieuchronnymi konsekwencjami” za odmowę przyjęcia imigrantów ściągniętych do Unii przez Angelę i poparcie sankcji wobec Polski były działaniami dla dobra naszego kraju?

O Rafale Trzaskowskim i jego ruchu
Kiedy Trzaskowski przegrywał wybory prezydenckie, zapowiedział powstanie „nowej Solidarności”, czemu gorąco przyklasnęła Platforma. Na to zareagowała prawdziwa „Solidarność”, zabraniając Trzaskowskiemu jakichkolwiek odwołań do wielomilionowego ruchu, który zjednoczył Polaków. Trzaskowski może by i zainicjował swoją działalność, ale przeszkodziła mu rzeka g…wna, w którą zamienił Wisłę. A w końcu i Budka przyznał, że z tym ruchem to była ściema. – „To było pod wpływem emocji. Rzuciliśmy hasło i potem trzeba się było tłumaczyć. Taki jest kalendarz wyborczy, że wybory mamy dopiero za trzy lata. Nie da się utrzymać aktywności kampanijnej przez tak długi okres” – tłumaczył „Gazecie Wyborczej”, pokazując, że jeśli chodzi o dotrzymywanie obietnic, to nic się w PO nie zmieniło.

O św. Janie Pawle II
Z drugiej strony Budka zapytany o św. Jana Pawła II, „błysnął” wyjątkowo, bo pytającego go red. Robertowi Mazurkowi na antenie RMF FM, odpowiedział, że pamięta pobyt Jana Pawła II w Wadowicach i jego „słynne kazanie o kremówkach”. Ręce opadają. W 1999 r. papież istotnie był w rodzinnych Wadowicach, ale „kremówki” pojawiły się nie w kazaniu, tylko już na zakończenie spotkania w słynnej rozmowie Ojca świętego z tysiącami wiernych. Pomijając sam temat, „rozmowa” jednego człowieka z tysiącami ludzi, to sztuka, której Budka nigdy nie posiądzie. Przerażające jednak jest, że z całej spuścizny polskiego papieża Budka zapamiętał jedno zdanie, w dodatku nie będące oficjalną wypowiedzią polskiego papieża. Ręce opadają. Zresztą może i nie ma w tym nic dziwnego, bo Budka, który nie pamięta, jakie były podwaliny Unii Europejskiej, nie pamięta też, jakie miały być podstawy jego własnej partii, odwołującej się w akcie założycielskim do… nauczania Jana Pawła II. Dziś Budka to zaprzysięgły lewak, prowadzący Koalicję w kierunku, w którym nie odważył się skręcić Schetyna, przy całej jego nienawiści do PiS. To on podtrzymuje kłamstwa homoseksualnego aktywisty o strefach „wolnych od LGBT”, chociaż nigdzie w Polsce takie strefy nie zostały powołane. To Budka nie widzi nic złego w ogłuszaniu na manifestacjach próbujących je relacjonować dziennikarzy TVP rykami z przystawionych im pod uszy „szczekaczek”, a gdy w czasie wywiadu dostaje niewygodne pytania, nie tylko unika udzielania odpowiedzi, ale sam sobie stawia inne i na nie odpowiada. Na przykład zapytany o konsekwencje wobec Cezarego Tomczyka, który w czasie kampanii Trzaskowskiego „ryczał z megafonu prosto w uszy Samuela Pereiry”, odpowiedział, że… wszyscy wiedzą, kto jest autorem słów o „zdradzieckich mordach” (sic!).

Mierni, bierni, ale wierni
Budka jest mistrzem cynicznych zagrań, jak wtedy, gdy żądał przerwania nocnych obrad Sejmu, do których doprowadziła decyzja marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, partyjnego kolegi Budki, z powodu rzekomego naruszenia „elementarnych praw pracowniczych” przez posłów… PiS i zarzucając im, że nie potrafią zorganizować „prostej pracy sejmu” i zarzucając im, że sprowadzają prace polskiego Sejmu „do atrapy”.
Warto pamiętać, że Borys Budka, to nie tylko chamskie zachowania, kłamstwa i głupie wypowiedzi. To także atakowanie Polski na forum Unii Europejskiej, a nawet aktywność w hejterskim, stosującym zwykłe kłamstwa portalu „Sok z Buraka”. Na to, że Budka to „rewolucjonista” na poziomie Lenina, wskazuje jeszcze jeden fakt. Jego stosunek do nauki. Budka chciałby wskazywać, jakie wykształcenie mają zdobywać Polacy. Oto dowód.

– Musimy wykorzystać potencjał naszych naukowców w gospodarce. Nauka musi mieć powiązanie z biznesem. (…) My wciąż na naszych uniwersytetach mamy kierunki, które – mówiąc delikatnie – odbiegają od oczekiwań nowoczesnego państwa. No, nie bójmy się powiedzieć, że państwo finansuje naukę ludzi, którzy po tych studiach nie będą mieli zatrudnienia – stwierdził Budka.

Innymi słowy, to wielki biznes ma decydować o poziomie wykształcenia Polaków, zaś wśród kierunków do zlikwidowania Budka wymienił „chociażby” wydziały teologii czy historii, przy czym słówko „chociażby” dowodzi, że to tylko przykład i Budka znalazłby i inne kierunki studiów do likwidacji (ciekawe, czy byłby wśród nich tak nowoczesne propozycje jak gender-study?). Pominąwszy fakt, że uwielbiany przez Budkę Donald Tusk jest z wykształcenia historykiem, wybieranie kierunków (i poziomu wykształcenia), jakie mogli zdobywać Polacy, wcześniej było domeną okupantów. Warto też pamiętać, że i bolszewicy zaczęli od zastąpienia kierunków humanistycznych swoimi, skutkiem czego było wprowadzenie właśnie w miejsce np. teologii studiów z zakresu marksizmu-leninizmu. Nasz domorosły Leninek zdaje się podążać dziś w tym samym kierunku. Tylko marksizm-leninizm wprowadza się pod nową nazwą. Czy to źle? Z jednej strony bardzo, ale z drugiej – polska to nie Rosja ani Niemcy, więc młodzież odcinana od historii czy teologii sama znajdzie drogę do ich poznania. Jeśli więc Budka chce dziś zamienić polskie społeczeństwo w wykwalifikowanych robotników, a humanistów zastąpić specjalistami od gender, to taka rewolucja może mu się nigdy nie udać. Nie nad Wisłą.
Najlepszym zaś podsumowaniem działań Budki dla Polski jest całkowity brak jakiegokolwiek programu Koalicji Obywatelskiej. To znaczy, jeśli wierzyć Budce, to ten program istnieje, ale Budka go nie ujawni, gdyż jest tak genialny, że z pewnością inne partie po takim ujawnieniu go ukradną (program, nie Budkę). Czy w tej sytuacji kogoś jeszcze dziwi, że mając do wyboru liderów opozycji w Polsce, tylko 2 proc. respondentów wskazało na Borysa Budkę?

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv