Jak chyba wszyscy już widzimy, czas stworzonego przez odpowiednie służby lata temu projektu pod nazwą „Platforma Obywatelska” dobiega ostatecznego końca. Myślę sobie, że cokolwiek byśmy mieli o tym czymś sądzić, to sytuacja, gdy ów projekt znika, gdy na jego czele stoi ktoś taki jak Borys Budka, stanowi jednak okrucieństwo zbyt drastyczne. Tymczasem faktem jest, że to coś się kończy, a nam nie pozostaje nic innego jak przypomnieć sobie wszystkie te lata, kiedy Platforma rządziła najpierw pod czujnym okiem Donalda Tuska, a już pod sam koniec Ewy Kopacz i jestem głęboko przekonany, że wspomnień będziemy mieli co niemiara. Gdy chodzi o mnie jednak, to ja chyba najbardziej przeżyłem dzień jeden z pierwszych, gdy tuż po wygranych przez Platformę Obywatelską w roku 2011 wyborach w swoim sejmowym exposé Donald Tusk powiedział co następuje:
– Ktoś w Parlamencie Europejskim powiedział niedawno, że już za chwilę Europa zostanie podzielona na dwie części – jedna z nich obejmie tych, którzy siedzą przy stole, a druga tych, którzy leżą na talerzach. My Polacy musimy zadbać o to, byśmy siedzieli przy stole. W związku z tym rząd, w trosce o bezpieczeństwo obywateli, zapewni wojsku i policji znaczne podwyżki wynagrodzeń. Do lipca przyszłego roku policjanci i żołnierze otrzymają 300 zł podwyżki każdy, i jeszcze raz tyle przed końcem roku.
Jak znam życie (a i chyba jednak pamięć mam wciąż nie najgorszą), z owych podwyżek nic nie wyszło, choćby z tego względu, że koledzy Donalda Tuska, w momencie, gdy rzucili się do sprawowania władzy, w pierwszej kolejności opróżnili kasę i na podwyżki dla tak zwanych „sił” już nie starczyło. Natomiast wciąż pamiętam tamtą obietnicę, bo myślę sobie, że już wtedy, w roku 2011, a więc na faktycznym początku upadku owego tak tragicznego dla Polski politycznego projektu – mam tu na myśli nie tylko pamiętne nieszczęście 10 kwietnia roku 2010 – Donald Tusk doskonale czuł przysłowiowe pismo nosem i wiedział, że oto przyszedł moment, gdy wszystko powoli zmierza do nieuchronnego końca, a jemu pozostaje już tylko albo wydusić z budżetu odpowiednio duże pieniądze, za które uda się kupić lojalność wojska i policji, albo zwyczajnie wiać z kraju gdzieś na bezpieczne stanowisko, najlepiej w Brukseli.
Co było dalej, to my już dziś wiemy. Na podwyżki ani nie starczyło, ani, jak sądzę, nie dość że temat nie wrócił, to tak naprawdę nikt na ową obietnicę nie zwrócił większej uwagi, natomiast sam Donald Tusk jak najbardziej załatwił sobie powszechnie znaną synekurę w Unii Europejskiej i, jak osobiście teraz uważam, zwiał z Polski na zawsze.
Dziś, gdy widzę, jak porzucona przez swojego pana i władcę Platforma zdycha, wspominam sobie tamten czas, gdy okazało się, że zabrakło pieniędzy na tak zwaną przemoc.