Demokraci z Czerskiej (jako Unia Wolności) ostatni realny sukces w wyborach odnieśli ćwierć wieku temu. Następnie kroczyli od klęski do klęski. 25 lat to szmat czasu.
Wymięty drogą do Krakowa, nieogolony Paweł Kowal, profesor w Instytucie Spraw Politycznych PAN, poseł Koalicji Obywatelskiej, tefałenowski celebryta udał się na stację benzynową, kupił hot doga, następnie przemaszerował kilkadziesiąt metrów, ustawił się pod pylonem reklamowym stacji paliw, zagranicznej, którą można przedstawić (zareklamować) jako anty-ORLEN, pstryknął zdjęcie z parówką w bułce, focię wrzucił na Twittera, podpisał „Dzisiaj pomiędzy Michałowicami a Krakowem…”, tylko nie dopisał, czy parówę wszamał, czy wrzucił w aucie do schowka. Wyglądała na sztuczną, ze sklepu z gadżetami.
Dzień wcześniej Marek Migalski, kolega partyjny prezesa Polska Jest Najważniejsza wystąpił w telewizorze. Politolog, autorytet i ekspert.
Przypominam, że PJN, ugrupowanie Kowala & Migalskiego deklarowało się jako partia centroprawicowa, konserwatywna i chrześcijańsko-demokratyczna.
Kolega prof. Kowala, wiceprezes PJN Marek Migalski wystąpił w telewizorze w krasie, pod szyją chabrowa mucha, a on na okrąglutkiej buzi poważny, wręcz dostojny, rozstawiał na politycznej szachownicy partie, polityków, diagnozował i analizował scenę, i co druga myśl, głos zawieszony, i co drugie zdanie przymrożone skupieniem oczątka, przepraszam, ale rzeczywiście niegrzeszące rozmiarem, szukał akceptacji u rozmówcy, zwracając się co chwilę per profesor.
Profesor i profesor, i profesor, i wciąż, z obu stron, do mdłości.
A profesor, to Dudek, równie wytrawny znawca polityki, już kolega, bo Migalski, w międzyczasie to także profesor, wraz ze zmianą poglądów habilitacja mu ruszyła, więc tytuły krążą w powietrzu, a są niezbędne, gdyż naukowcy telewidzom wróżą przyszłość.
Wyłączyłem, wróciłem do książki, gdy któryś stwierdził, że „Ruch Palikota” (40 posłów w Sejmie VII kadencji) przegrał, gdyż – uwaga – wygrywają partie polityczne stawiające na emocje.
No pewnie, gdzież u wielkiej nadziei Bermanków z Czerskiej emocje? Nie występują.
Sztuczne członki, gadżety przemycone do TV, manifestacyjne palenie trawki, rynsztokowe słownictwo i szokowanie obelgami nie wzbudzały emocji u Bralczyków i Miodków.
Obdzieranie ze skóry, analizowanie, kto jak skończy i jak powinien, poniżanie, krzyże z puszek służyły dialogowi – według eksperta – dlatego Ruch P. odszedł z politycznej sceny. Zabrakło emocji. Zostawiam.
Ale chabrowa mucha, być może nawet fluo, pod szyją Migalskiego ma znaczenie, gdyż nie tak dawno, będąc europosłem (właśnie czas Palikota), tak pochłonęło go celebrowanie seksownych stringów w sklepie, że tabloid (zaproszony?) mógł zamieścić fotorelację (10 fotek), różne ujęcia z tej i tamtej strony, i w sklepowej witrynie z manekinem (ustawiane?), bądź co bądź, całe przedstawienie było swoistym coming outem. Miało przekonać że co? Że niby z kim?
Migalski z muchą pod szyją, a Kowal, szanowny profesor z Polskiej Akademii Nauk regres – z parówą w garści równa do partyjnego szeregu, z koleżanką Jachirą i Pomaską, ze Szczerbą i Jońskim, robi politykę. „Sweet focia” z parówą.
Czy da się wytłumaczyć, gdy ma się od 32 lat do dyspozycji takie tęgie utytułowane głowy z PAN i media, zniknięcie ze sceny „pierwszych demokratów” i w ostatnich latach każdego dnia eksperckie głowy radzące nowym demokratom z łamów Czerskiej i ekranów Wiertniczej, jak zwiększyć poparcie, i mając tyle szabel do dyspozycji, posłowie, senatorowie, radni i jednocześnie dziesiątki pomniejszych Migalskich i Kowali we wszelkich zakątkach, gdzie kształtuje się opinię, podsuwających pomysły, czy biorąc to wszystko pod uwagę można zrozumieć dzisiejszy komunikat, o którym prasa donosi, że Koalicja Obywatelska ma 14 proc. Słownie – czternaście.
Partie Prawdziwych Demokratów
Platforma Obywatelska (czyli obecne KO z zielonymi), Ruch Palikota, Nowoczesna Ryszarda Petru, krótki flirt z Razem, dłuższy z SLD, no i po drodze Partia Kobiet, i teraz partia prezentera Szymona Hołowni Polska 2050 – do tych wszystkich partii musieli się doklejać prawdziwi demokraci z Czerskiej.
Jakoś się im nie układało z demokracją w demokracji, w wyborach kroczyli od porażki do klęski i do politycznego grobu.
Pierwsza klęska, gdy pełen przymiotów Tadeusz Mazowiecki, w dodatku będąc premierem, u szczytu politycznej kariery, w 1990 roku sromotnie przerżnął z nikim, z założycielem Partii X Stanisławem Tymińskim. O pięć punktów procentowych. Czarny dzień demokracji – donosił organ.
Jego politycznym grobem stały się wybory w 2005 roku, gdy z ramienia Partii Demokratów, będąc jednocześnie liderem listy, i to listy warszawskiej, najpewniejszej, w wyborach parlamentarnych zdobył mizerniutkie 30 tys. głosów, a jego jakże demokratyczna Partia Demokratyczna, której był współzałożycielem, utworzona chwilę wcześniej na szczątkach Unii Wolności, w ogóle nie weszła do Sejmu, zdobywając marginesowe 2,45 proc. głosów w całej Polsce? Ziemię uklepał przew. Władysław Frasyniuk.
Ale wcześniej, prapoczątek upadku, w 2001 roku w wyborach parlamentarnych Unia Wolności zajęła ósme miejsce, mogła się pochwalić poparciem 3,1 proc. wyborców. Upokorzony przewodniczący, ojciec założyciel Bronisław Geremek podał się do dymisji.
No i nie zapominajmy o blamażu elity demokratów w wyborach prezydenckich w 1995 roku. Sam guru minister Jacek Kuroń, specjalizujący się w lepieniu lepszych ludzi – uzbierał półtora miliona głosów, gdy w tym czasie codzienny nakład organu demokratów wynosił pół miliona.
Głos Demokratów
Demokraci z Czerskiej (jako Unia Wolności) ostatni realny sukces w wyborach odnieśli ćwierć wieku temu. Następnie kroczyli od klęski do klęski. 25 lat to szmat czasu.
Przyklejali się to tu, to tam, przełknęli PO i Donalda Tuska, którego przecież utopiliby w łyżce wody, próbowali z różnymi – dzisiaj politycznymi truposzami, więc mniejsza o nazwy i nazwiska, ale jako środowisko już nigdy nie uzyskali społecznego mandatu.
Tymczasem dwa dni temu ocknęli się i z okazji 32. urodzin organu, wiadomo jakiego, wydali odezwę: „wracamy do punktu wyjścia”.
Przekonują, że znowu są głosem polskich demokratów, głosem obywateli, którzy chcą Polski w Europie i to na należnym jej miejscu.
Aż dziw, że wstrzymali się z umieszczeniem na sztandarze zdjęć więźniów politycznych. Przekonują: „Wyborcza” pozostanie symbolem niezależnych mediów. W 1989 r. opisywaliśmy upadek państwa komunistycznego w Polsce. Teraz opiszemy upadek narodowo-populistycznego państwa PiS.
A może prawdziwi demokraci z Czerskiej wygrajcie jakiekolwiek demokratyczne wybory?
I, frustraci, przestańcie straszyć. Zakasać rękawy, przysiąść fałdów. Spojrzeć na liczby, na słupki, na wykresy, wystarczy porównać i przypomnijcie czytelnikom, jak ich straszyliście w 2016 roku ratingami. Gwoździami do trumny gospodarki miały być: obniżenie wieku emerytalnego, program Rodzina 500 plus, podniesienie kwoty wolnej od podatku i co? I pstro.
Na trzeźwo. Szymon Hołownia premierem Polski? Ileż trzeba złej woli. I pospolitej głupoty.