A we Francji rządzonej przez lewaków dzień jak co dzień i kolejny zamordowany ksiądz. Ciało 60-letniego kapłana zostało znalezione w poniedziałek 9 sierpnia w Saint-Laurent-sur-Sèvre, około 20 km od Cholet w Vendée. Mordercą okazał się 40-letni imigrant z Rwandy, który sam zgłosił się na policję i poinformował o swojej zbrodni.
Był dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości i to z nie lada wyczynu. Osiemnastego lipca ubiegłego roku… podpalił katedrę w Nantes.
Budowę tej świątyni rozpoczęto w 1434 r., a we Francji słynęła ona m.in. ze wspaniałych barokowych organów. Organy te przetrwały 400 lat, w tym dewastację katedry w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, bombardowania w czasie II wojny światowej i pożar dachu świątyni, do którego doszło w 1972 r. (remont po nim trwał 13 lat). Nie przetrwały „kontaktu” z imigrantem z Afryki.
Co szczególnie szokuje, przed pożarem przez pięć lat diecezja Nantes udzielała Rwandyjczykowi schronienia i wyżywienia. Po podpaleniu był nawet aresztowany, ale zamiast trafić do więzienia albo na statek transportujący go z powrotem do Afryki, został… wypuszczony na wolność i „objęty sądowym dozorem”.