TRAGICZNY ROK 1956 – II

W najnowszym wydaniu:

WG-47-2024 - Okładka

TRAGICZNY ROK 1956 – II

– Czytelnicy być może zastanawiają się, dlaczego piszę o wydarzeniach 1956 roku w Poznaniu i w Budapeszcie. Odpowiedź jest prosta. Chciałbym, żeby młodzież zapamiętała kilka faktów historycznych, które dla ich rodziców były bardzo ważne, ukształtowały bowiem opinię co do kłamliwego ustroju komunistycznego, którego partia utrzymywała, że jest „robotniczo-chłopska”, a której przedstawiciele strzelali do robotników i masowo ich zabijali.
Jednocześnie należy podkreślić, że w tych tragicznych dniach umacniała się przyjaźń między narodami polskim i węgierskim, które wzajemnie pomagały sobie i o tym wciąż warto pamiętać.
Rewolucja na Węgrzech rozpoczęła się 23 października 1956 roku od studenckiego wiecu pod pomnikiem gen. Józefa Bema w Budapeszcie.

Jak pisze dr Janos Tischler, „protestujący chcieli wyrazić poparcie dla odwilży” w Polsce (…). Podczas demonstracji powiewały polskie flagi i śpiewano „Mazurka Dąbrowskiego« oraz pieśń »Boże coś Polskę« z węgierskim tekstem. W tłumie znaleźli się też polscy studenci. Obecni byli także literaci – Adam Ważyk i Zbigniew Herbert, który napisał potem wiersz zatytułowany – »WĘGROM«”.

Jako młody człowiek mieszkający w wojewódzkim mieście Kaposvar wraz z kolegami śledziłem wydarzenia w stolicy. Informacje otrzymywaliśmy z Radia Wolna Europa, bo węgierskie radio „Kossuth” podało jedynie przemówienie ówczesnego pierwszego sekretarza Erno Gero, który potem zwrócił się do Sowietów z prośbą o interwencję wojskową. W międzyczasie do pochodu studentów dołączyli też wychodzący z pracy robotnicy.
Protestujący domagali się rozwiązania, owianej zbrodniczą sławą, węgierskiej służby bezpieczeństwa (AVH) i żądali wycofania wojsk sowieckich.

I tu nastąpiła wielka tragedia. Część demonstrujących udała się do siedziby radia, gdzie zostali ostrzelani przez funkcjonariuszy bezpieki. Tak postąpili, jak ich „towarzysze” w Poznaniu, tylko tym razem się przeliczyli. Co prawda, zabili w pierwszym dniu więcej ludzi niż ich „koledzy z UB w Polsce”, bo pierwsze ostrzeliwanie w Budapeszcie przyniosło 200 ofiar, ale powtarzam raz jeszcze, przeliczyli się, albowiem studenci i robotnicy solidarnie chwycili za broń przeciw agresorom. Ludzie z AVH zostali rozpędzeni i zabici przez demonstrantów.

Z pobliskich obiektów wojskowych zdobyto spakowaną, wysmarowaną broń i amunicję. W nocy z 23/24 października do Budapesztu wkroczyły stacjonujące w pobliżu wojska radzieckie. Po kilkudniowych walkach Sowieci zostali zmuszeni do wycofania się z miasta.
Radość ze zwycięstwa trwała zaledwie kilka dni. Czwartego listopada sprawy przybrały zły obrót. Chruszczow zaatakował Węgry. Węgierskie Siły Obrony dowodzone przez bohaterskiego Pala Maletera, w tym cywilne oddziały Bojowników o Wolność – uzbrojone w broń z demobilu z czasów II wojny światowej: granaty, butelki z benzyną – stawiły czoła nowoczesnej potędze sowieckiej armii. Niestety, w ciągu niecałych dwóch tygodni Sowieci opanowali kraj z przeważającymi siłami. Straty były olbrzymie. Zginęło około 3 tys. ruskich żołnierzy i około 15 tys. Węgrów, w większości młodych ludzi w wieku od 15 do 30 lat. Sowieci przywrócili swój marionetkowy rząd pod kierownictwem Janosa Kadara, który złamał słowo (w rządzie Imrego Nagya) dane narodowi, zwrócił się przeciwko zdobyczom rewolucji. Większość narodu węgierskiego uznała go za podłego zdrajcę m.in. dlatego, że ogłosił stan wyjątkowy, przywrócił AVH pod nazwą Straży Robotniczej. Nastąpiły masowe egzekucje w tym zabójstwa Imrego Nagya, Pala Maletera i innych urzędników Rządu Tymczasowego. Wszystkich ich pochowano w nieoznaczonych grobach.
Dodatkowo dziesiątki tysięcy ludzi zamknięto w więzieniach.

Budapeszt był strasznie zniszczony, zbombardowano m.in. Wielkie Aleje Ulloi, widziałem to na własne oczy.
Kadar pospiesznie nakazał odbudowę zniszczonych domów, żeby zagraniczni dziennikarze nie mogli fotografować zniszczeń. Całą rewolucję i smutne skutki walk wyzwoleńczych widział także na własne oczy wybitny poeta polski Zbigniew Herbert, który napisał, wspomniany przeze mnie wcześniej wiersz pod tytułem „Węgrom”. Warto go przytoczyć, albowiem pokazał w nim swe współczucie dla Węgrów i braterstwo z nimi.

Węgrom
Zbigniew Herbert
Stoimy na granicy
wyciągamy ręce
i wielki sznur z powietrza
wiążemy bracia dla was

z krzyku załamanego
z zaciśniętych pięści
odlewa się dzwon i serce
milczące na trwogę

proszą ranne kamienie
prosi woda zabita
stoimy na granicy
stoimy na granicy

stoimy na granicy
nazywanej rozsądkiem
i w pożar się patrzymy
i śmierć podziwiamy
1956

Poeta pokazał serce, a zwykli ludzie, wspaniali Polacy, pospieszyli z pomocą materialną. (W innym miejscu pisałem szerzej na ten temat, teraz przypominam w skrócie). Masowo oddano krew, zbierano też pieniądze. Szacuje się, że wartość zebranej pomocy stanowiła równowartość ówczesnych 2 milionów dolarów. Tu adekwatne jest przysłowie: Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie.

Pamięć o rewolucji węgierskiej obecna jest w Polsce do dziś. W wielu miastach znajdują się tablice poświęcone węgierskim powstańcom. Niektóre powstały jeszcze przed 1989 rokiem. Symbolem solidarności pomiędzy Polakami i Węgrami są postacie: Romka Strzałkowskiego, najmłodszej ofiary Poznańskiego Czerwca i Petera Mansfelda, najmłodszej ofiary fali represji październikowych na Węgrzech. Tablice im poświęcone znajdują się dziś w obu krajach.

Podczas rewolucji węgierskiej 1956 roku za swoją postawę zapłacił najwyższą cenę, został rozstrzelany w nocy z 15 na 16 czerwca 1958 roku.

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv