Prawda jest taka, że państwo rządzone przez Tuska i Kopacz nie sprawdziło się nawet jako przedsiębiorstwo pogrzebowe.
Chyba można już się pokusić o krótkie podsumowanie powrotu Tuska do polskiej polityki, zwłaszcza że po ciężkiej trzydniowej robocie i wyczerpującej wizycie w Szczecinie ten tytan pracy ogłosił, że idzie na urlop. Muszę przyznać, że wszystko wypada dla niego o wiele gorzej, niż się tego spodziewałem, choć przecież nie wierzyłem w jakieś fajerwerki. Nie wiem, na co liczył, ale dzisiaj widzę w nim Tuska z 2005 roku, który po podwójnym wyborczym nokaucie odreagowywał w najbardziej podły sposób, dzieląc Polaków na „prawdziwych Europejczyków” i „moherowe berety” oraz świadomie dążył do wywołanie pełnej nienawiści wojny polsko-polskiej, której niejako ukoronowaniem był zamach smoleński i bezpardonowy dziki atak na polski naród, który ta tragedia w pierwszych dniach wyraźnie zjednoczyła. Ten atak na żałobników i krzyż ustawiony przez harcerzy na Krakowskim Przedmieściu zapamiętam sobie do końca życia i nie mam żadnych wątpliwości, że za tę wojnę polsko-polską w głównej mierze odpowiada Tusk i jego niemieccy mocodawcy, którzy postawili na tego wyjątkowo podłego i mściwego zdrajcę. Na stenogramach z restauracji „Sowa i Przyjaciele” z rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego z Ryszardem Kaliszem, która odbyła się w 2013 roku, jest taki fragment. A. Kwaśniewski:
– Rysiu, pamiętaj, że na czele tego pół tego rządu stoi facet… Który jest wyjątkowo mściwy. Jest rudy i mściwy. Dzisiaj powracający po siedmiu latach Tusk proponuje Polakom zaostrzenie i podsycanie tej samej bratobójczej wojny. Wygląda to tak, jakby ktoś wyciągnął tamtego Tuska ze słoja z formaliną i wypuścił na polskie ulice to samo tylko bardziej pomarszczone indywiduum. Zapewne Berlin i Moskwa liczą, że Tusk odsunie PiS od władzy, tak jak to się stało w 2007 roku.