Plan prosty jak drut: Izrael izoluje Polskę na arenie międzynarodowej jazgotem o braku rekompensat i współsprawstwie, pozycja Polski się pogarsza, Platforma wygrywa wybory i zaspokaja Izrael w wybrany przez niego sposób, w pierwszej kolejności oddając mu mienie, do którego nie ma prawa, a na które ma chrapkę.
Czy ktoś wyobraża sobie taką sytuację: abp Stanisław Gądecki albo pan Nedal Abu Tabaq (naczelny mufti Polski) stają przed Knesetem i mówią, że Kneset nie może podejmować żadnych decyzji, które nie spodobają się Kościołowi katolickiemu bądź Lidze Muzułmańskiej w Rzeczpospolitej Polskiej. Tym samym prawo w Izraelu może być stanowione, ale tylko w zakresie, na jaki oni pozwolą. A Kneset staje na baczność, trzaska obcasami i czym prędzej dostosowuje się do oczekiwań Warszawy. A także składa deklarację, że sypnie groszem w ilości od niego oczekiwanej.
Oczywiście, to czysta fantasmagoria, sen wariata i bredzenie szaleńca. No, chyba że jest na odwrót i to polski Parlament ma słuchać i wykonywać rozkazy. Dokładnie tak zachował się naczelny rabin Polski Michael Schudrich czy charge d’affaires ambasady Izraela w Polsce Tal Ben-Ari Yaalon, którzy wystąpili w polskim Senacie i wypowiedzieli się w sprawie nowelizacji ustawy Kodeks Postępowania Administracyjnego, zanim zrobili to polscy politycy, reprezentujący polski naród.