Przedterminowe wybory na prezydenta Rzeszowa nie budziły w Polakach szczególnie wielkich emocji, jednak okazały się ważną lekcją dla obozu Zjednoczonej Prawicy.
Nowym włodarzem miasta został Konrad Fijołek, który promował się jako „niezależny” kandydat, choć popierany był przez prawie wszystkie ugrupowania opozycyjne, plus „samorządowców” z Gdańska, Warszawy, Łodzi czy Opola. Teraz można tylko gdybać, jak wyglądałoby starcie kandydatów w Rzeszowie, gdyby Zjednoczona Prawica, wystawiła tylko jednego człowieka?
Spójrzmy najpierw na wyniki, a następnie na tłumaczenie, jakie padło z ust wiceministra Marcina Horały z PiS, według którego „nic się nie stało”. Konrad Fijołek uzyskał 56,51 proc. ważnie oddanych głosów. Ewa Leniart otrzymała 23,62 proc., Marcin Warchoł 10,72 proc., a Grzegorz Braun 9,15 proc. W przeliczeniu na głosy, mamy odpowiednio: 45 059 Konrad Fijołek, 18 831 Leniart, 8546 Marcin Warchoł, 7296 Braun. Nietrudno zauważyć, że Konrad Fijołek zdobył więcej głosów niż wszyscy pozostali kandydaci.
Marcin Horała na antenie TVP Info skomentował wyniki wyborów w taki oto sposób: – W takim mieście jakikolwiek wynik inny niż zdecydowane zwycięstwo kandydata opozycji, byłby dużą niespodzianką i oznaczałby, że poparcie dla PiS wzrosło, że poparcie dla PiS w kraju jest znacząco większe niż w poprzednich cyklach wyborczych. – Tak się nie stało, więc można powiedzieć, że mamy do czynienia z zachowaniem status quo – dodał.