W Internecie trwa akcja #OdeślijOldzeKsiążkę i krąży wyszperana gdzieś i odkurzona opinia Stanisława Lema o naszej „wybitnej noblistce”, Oldze Tokarczuk. Nie ulega wątpliwości, że Lem był pisarzem genialnym, więc warto przypomnieć, co sądził o pisarstwie ukochanej literatki Salonu III RP. W książce „Tako rzecze Lem” z 2002 roku pisał:
- Nie zachwycam się ani Gretkowską, ani Tokarczuk […]. To jest dobre dla dziesięcioletnich dzieci, ale nie dla mnie. Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca.
Cały ten szum wokół Tokarczuk wywołał jej ostatni wywiad dla lewackiego włoskiego dziennika, „Corriere della Sera”, zatytułowany Białoruś jak Polska, w którym porównała Polskę do reżimu na Białorusi i odtworzyła kłamliwą śpiewkę o rzekomych wielkich prześladowaniach w Polsce środowisk LGBT. Tokarczuk mówi: - Być może koła zębate Unii powoli się obracają. Mamy jednak nadzieję, że są skuteczne. To, co dzieje się w Polsce, jest niepokojące. Atak na ruch LGBT wymyka się spod kontroli […]. Prawo [aborcyjne, przyp. red.] jest barbarzyńskie. Ale ci, którzy nadal protestowali pomimo zakazów, są prześladowani. Wirus pomógł rządowi i nadal to robi. Białoruś jest przykładem, że reżimy czują się bezpieczniej w nowej sytuacji globalnej pandemii: bojące się społeczeństwo łatwiej poddaje się nakazom i zakazom.
Porównanie Polski z reżimem na Białorusi padło z ust Tokarczuk niemal dokładnie w momencie, gdy białoruski opozycjonista i więzień polityczny Sciapan Łatypau w proteście przeciwko reżimowi Łukaszenki próbował sobie przebić gardło długopisem na sali sądowej. To szkalowanie Polski odbyło się w chwili, kiedy w świat idą informacje o torturowaniu uwięzionych białoruskich opozycjonistów. Jednak „bohaterska opozycjonistka” Tokarczuk walcząca z „kaczystowskim reżimem” nie wspomniała we włoskim dzienniku, jak od tego „reżimu” panującego w Polsce zachłannie przytuliła 1 mln 250 tys. zł. Tyle bowiem wynosił należny podatek od nagrody Nobla, z którego została wspaniałomyślnie zwolniona przez ministra finansów i skwapliwie z tego zwolnienia skorzystała. Ta „wybitna” grafomanka, żyje z ataków na Polskę, i to ona nazwała Polaków „mordercami Żydów”.
Tokarczuk ma wielkie szczęście, że w dzisiejszej Polsce ze strony „reżimu” nic jej nie grozi. Ona o tym doskonale wie i dlatego jeździ po świecie, pozując na męczennicę przykutą do pluszowego krzyża. A przecież, historycznie rzecz ujmując, jeszcze całkiem niedawno za taką działalność ogolono by ją na łyso i o dziwo wyszłoby jej to na dobre. Przestałaby w końcu wyglądać jak niedomyta, rozczochrana kuchta.