Przez kilka ostatnich dni przeżywaliśmy burzę w mediach, którą wywołał film „Stan zagrożenia” Ewy Stankiewicz. To godzinna opowieść o katastrofie smoleńskiej, niekoncentrująca się tylko na kwestiach technicznych czy personalnych, ale nakreślająca również międzynarodowe tło polityczne tamtego czasu, a także pokazująca, co działo się zaraz po tragedii i w kolejnych dniach po niej. Najgorętszą reakcję opinii publicznej wywołały skandaliczne zdjęcia Ewy Kopacz, która z uśmiechem i kawą w dłoni pozowała w prosektorium, gdzie tuż obok leżały ciała martwych Polaków oraz było pełno worków ze szczątkami.
Ewa Kopacz dała się poznać z wygłaszanych z sejmowej mównicy bezczelnych (i wstrząsających w późniejszej konfrontacji z prawdą) kłamstw na temat katastrofy smoleńskiej oraz z wychwalania Rosjan i ich jakoby wspaniałej pomocy. I właśnie króciutki fragment filmu „Stan zagrożenia”, pokazujący Kopacz, wywołał największe wzburzenie polityków, publicystów oraz mediów, gdyż dokumentuje co najmniej obojętność lub znieczulicę (która w wielu wypadkach przerodziła się w szyderstwo wobec ofiar i ich rodzin), tak charakterystyczną dla środowiska Platformy Obywatelskiej.