Wieść aspirancka głosiła, że Stefan Żółkiewski z Adamem Schaffem, dwaj najwybitniejsi marksiści, zakładając Polską Akademię Nauk, kołatali do samego Jakuba Bermana, aby jej nadać dumne imię Karola Marksa.
Nie dali rady, usprawiedliwiali się, że Stalin nie wyraził zgody.
Nie sądzę. W 1952 roku na Akademię Nauk im. Józefa Stalina
w Warszawie było jeszcze za wcześnie, a Karol Marks mógłby utrącić „Wielkiego językoznawcę”, byłoby niezręcznie.
A rok później? W roku siedemdziesiątych piątych urodzin „Wielkiego inspiratora nauki”, „Genialnego architekta komunizmu”, „Genialnego umysłu teoretycznego”, „Klasyka socjalizmu naukowego”, „Największego geniusza świata cywilizowanego”, „Genialnego językoznawcy”, „Tytana myśli komunistycznej” – Robert Kupiecki w „Natchnieniu milionów”, przy Stalinie jako „koryfeuszu nauki” i „myślicielu”, podaje 21 tytułów Stalina jako „Natchnionego kontynuatora nieśmiertelnej nauki Marksa, Engelsa, Lenina” – otóż niespodziewanie genialny strażnik marksizmu… Oddajmy głos poecie:
Jakby nagły grad zboża pogiął,
Jakby w biały dzień noc w okno.
Dzisiaj słońce jest żałobną chorągwią.
Umarł Stalin.