Transakcja pomiędzy Orlenem a niemieckim właścicielem wydawnictwa Polska Press dotyczyła sprzedaży kilkudziesięciu lokalnych tytułów oraz portali internetowych. Od dawna nic nie wywołało większej wściekłości opozycyjnych polityków i dziennikarzy (oraz zagranicznej agentury) niż wiadomość, że polska prasa przechodzi w ręce Polaków. I to Polaków, którzy prezentować będą czytelnikom przede wszystkim polski punkt widzenia. Nie niemiecki i nie unijny, ale właśnie polski.
Polska Press jest wydawcą pism znanych przede wszystkim lokalnie, ale mających wieloletnią tradycję oraz dużą siłę oddziaływania. Tytuły, takie jak „Dziennik Zachodni”, „Gazeta Krakowska”, „Dziennik Bałtycki”, „Dziennik Polski” czy „Głos Wielkopolski” od lat przyciągają grono stałych i oddanych czytelników. Portale internetowe, należące do wydawnictwa, są natomiast czytane przez ponad 17 mln użytkowników. Mówimy więc o silnym medium, które do tej pory znajdowało się w rękach Niemców, a na podstawie dobrowolnej, wielomilionowej transakcji przeszło w ręce polskiej firmy Orlen. Ta zmiana właścicielska wywołała nieprawdopodobną wręcz wściekłość wszystkich antyrządowych sił politycznych, które zadziałały tym razem również przeciwko prawu obywateli do poszerzonej, zdywersyfikowanej informacji. Sygnał do ataku dały media skupione wokół RASP oraz Agory. Atakowano transakcję za jej rzekomy brak biznesowego sensu, krytykowano, że państwowa spółka kupuje umierający sektor mediów, jakim jest prasa drukowana. Janusz Schwertner, jeden z najaktywniejszych w mediach społecznościowych pracowników Onetu, kolportował nawet zafałszowane dane finansowe dotyczące transakcji, aby tylko ją ośmieszyć w oczach opinii publicznej. Teraz proszę zapamiętać, że przeciwnicy przedstawiali argumenty o bezsensie biznesowym zakupu Polska Press, gdyż do tego aspektu sprawy jeszcze wrócimy.