Brakuje słów w języku polskim

W najnowszym wydaniu:

WG-47-2024 - Okładka

Brakuje słów w języku polskim

– Powiedz mi – zapytał Staś – co to jest zły uczynek?

– Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy – odpowiedział po krótkim namyśle – to jest zły uczynek.

– Doskonale! – zawołał Staś – a dobry?

Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:

– Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy.

Henryk Sienkiewicz miał poczucie humoru, dlatego też w przygodowej powieści dla dzieci „W pustyni i w puszczy” system podwójnej miary oceny uczynków przedstawił łopatologicznie, na przykładzie kradzieży krowy Kalego, ilustrującej tzw. moralność Kalego.

Zresztą sam pisarz, moralną przypowiastkę Murzynka, pozwalającą odróżnić dobro od zła, z wersji dla dzieci przeniósł do świata dorosłych, puentując ją odautorskim zdaniem: „Staś był zbyt młody, by zmiarkować, że podobne poglądy na złe i dobre uczynki wygłaszają i w Europie – nie tylko politycy, ale i całe narody”.

Jakimż zakutym postkomuszkiem trzeba być, by się nie uśmiechnąć, natrafiając w książce na scenkę, gdy oto Staś opowiada „czarnej trójce” – ku zgrozie poprawności politycznej – o stworzeniu świata, o raju i o wężu, i doszedł do tego, jak Kain zabił Abla, wówczas „Kali mimo woli pogłaskał się po żołądku i zapytał z całym spokojem: – A czy go potem zjadł?”.

Spurek mdleje, Bodnar pędzi do Brukseli, a wy, cenzorzy z Mysiej, czy tfu, Czerskiej, jaką wydacie decyzję? Stos?

Kalizm

Co byśmy zrobili bez Sienkiewicza? Jakim słowem zastąpić Kalego i sienkiewiczowski kalizm?

Obłuda? Obłudnik – człowiek fałszywy, dwulicowy. Dwulicowy? Mówiący co innego zależnie od okoliczności i rozmówcy. I wewnętrznie załgany.

Dulszczyzna? Drobnomieszczańskie zakłamanie, faryzeuszostwo, przy jednoczesnym wysokim mniemaniu o własnych walorach moralnych. Ciepło, ciepło, coraz bliżej rewirów Czerskiej.

Faryzeuszostwo? Faryzeizm, fałsz i zakłamanie w postępowaniu.

Obłuda alias hipokryzja, poplątane, wymagające długich rozpraw, a przecież u Sienkiewicza kalizm jest wyłożony w pięciu linijkach: Kalemu zabrać krowy? Zły uczynek. Kali zabrać komuś krowy? Dobry.

Kilka dni temu w gazecie uprawiającej faryzejstwo w kanonicznej postaci, względem ludzi stosujące kalizm bezwzględny, natrafiłem na przykład wykluczenia z życia publicznego i argumentację:

Kto podejmuje decyzję o takiej działalności, automatycznie rezygnuje z aktywności w życiu publicznym, i nie ma znaczenia, czy od tego czasu upłynęło lat 15 czy 150, bo to decyzja dożywotnia.

I gazeta przedstawia istotę zbrodni i omawia zbrodnicze skutki: kto produkuje twarde narkotyki podsuwane później młodzieży, jest współsprawcą śmierci – tacy ludzie nie mają moralnego prawa uczestniczyć, jakby nigdy nic, w życiu publicznym – i nie tylko, gdyż: mamy do czynienia z sytuacją koszmarną, ktoś uznał go za osobę właściwą do kształtowania przekazu dla społeczeństwa, to rzecz przerażająca – i jeszcze jeden osinowy kołek – niech uczciwie żyją po wyrokach, ale z dala od świecznika, po tym, co robił, nie wolno mu się angażować w życie publiczne. Wyrok odsiedział, minęło 20 lat, ale dożywocie.

Miałby kształtować jakikolwiek przekaz medialny? Zakaz dożywotni.

Oprócz odwołania się do prawa moralnego w artykule przywołano przykład myślozbrodni: członków rządu Mazowieckiego nazwał „pizdami”.

Szok. Cipki w wersji ciut mocniejszej? Pięć gwiazdek w łepetynach buzuje, błyskawice z wszelkimi trzykropkami, gwiazdki i „wyp…ć” zatwierdzone z imprimatur wybitnych polonistów i naukowych towarzystw, a tymczasem wagina w ulicznej formie skazuje użytkownika na banicję?

I w artykule jest polityka, do samych trzewi przerażenie: „Patrząc na propagandzistów rządowo-partyjnych mediów, będę teraz się zastanawiał, za co kto mógł w przeszłości siedzieć”.

No i obowiązkowo pojawia się Kaczyński: „To konsekwentne tworzenie nowych autorytetów, o czym marzy Jarosław Kaczyński”.

Sztafeta autorytetów

Jakoś przez te ostanie 30 lat wraz z łatwiejszym dostępem do peerelowskiej prasy, wraz z ujawnianymi tekstami artykułów, apeli i rezolucji wyszperanych przez forumowiczów i blogerów w sowieckiej prasie, wydawanej w Polsce po wojnie, i dostępem do cytatów z książek umieszczanych w necie, pełnych wyznań o wiecznej miłości do komunizmu, odczytywaniu ostatnich rozkazów profilu czwartego (w religii sowieckiej byli czterej ewangeliści: Marks, Engels, Lenin i Stalin), wraz z coraz większą wiedzą, postkomuszej inteligencji wyparowały z głów autorytety moralne.

Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz natrafiłem na rozważania: „komu przypadła teraz pałeczka w sztafecie”, i wskazywania, kto dzierży sekret autorytetu moralnego środowiska warszawskiej inteligencji: „mimo nader dwuznacznego stosunku do stalinowskich władców”.

I właśnie ten nader dwuznaczny stosunek do Stalina największych autorytetów moralnych, zestawiam z nieprzedawnialną zbrodnią handlarza twardych narkotyków, i taka jest też motywacja napisania niniejszego tekstu, gdyż kilka dni temu w książce „o wyborach światopoglądowych polskich pisarzy z XX stulecia” już na pierwszych stronach natrafiłem na takie oto językowe łamańce, alibi dla aplikatorów trucizny komunizmu:

Na początku lat 50. opracował „klasowo słuszny” podręcznik do nauki historii literatury romantycznej dla klasy X. Owocem jego ustępstw wobec ówczesnego politycznego systemu były także niewarte przypominania teksty typu: Dzięki geniuszowi Józefa Stalina rozumiemy historię i rozumiemy epokę współczesną czy Wkład Stalina w poznanie sztuki.

I dalej: Ten wybitny polonista nie odżegnał się nigdy od wspomnianych opracowań.

Komunizm dla autorki to ówczesny system polityczny, normalka, „stalinowski podręcznik” zatruwający umysły zastępuje eufemizmem „klasowo słuszny”, teksty stalinowców są niewarte przypominania, to oczywistym jest, że błyskawiczne wspinanie się po szczeblach kariery staje się „ustępstwami” i dla autorki ich owocem jest artykuł w „Życiu Literackim”, chociaż kolejność była odwrotna.

Najpierw akces do komunizmu, a dopiero potem owoce.

Jeżeli w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej odszukamy tenże numer „Życia Literackiego” z artykułem o geniuszu Stalina („ŻL” 1953, nr 11), to natrafimy w nim także na artykuł innego wybitnego polonisty Henryka Markiewicza, autorytetu, a jakże, wychowawcy młodzieży, w którym wychwalał inspirujący i organizacyjny wysiłek Stalina (pozyskał większość tzw. paputczyków), i wybitny polonista, mentor dla kolejnego pokolenia polonistów, przedstawił listę obowiązków jakie nałożył na nas, na „inżynierów dusz”, a stronę wcześniej, natrafimy na handlarkę komunizmem, noblistkę. Wnika, jaki rozkaz przekazuje jej profil czwarty, ślubując „nic nie pójdzie z Jego życia w zapomnienie”, a tymczasem… w 2021 roku kalizm triumfuje, wyrok – dożywocie.

Żyd czy jewrej

Mniejsza o nazwisko wybitnego polonisty, autora artykułu „Wkład Stalina w poznanie sztuki”, ale przecież to o nim Jan Prokop ćwierć wieku temu w artykule „Polonista jako utrwalacz władzy ludowej” pisał jako o jednym z tych „sowietyzujących kulturę z trwałym skutkiem na kilka dziesięcioleci”, i przecież ta sama gazeta zlustrowała kilka miesięcy temu młodego historyka z IPN, urządziła na niego tak skuteczną nagonkę, że podał się do dymisji; dzisiaj wydaje dożywotni wyrok pozbawienia praw publicznych.

Kalizm – brakuje innego słowa, a kalizm jest jednakże letni.

W języku polskim brakuje wielu słów. Antysemityzm vs antypolonizm. Jak nazywać czerskich, aby dotarło?

Antypolonizm jakże letni. Ostatnio w tejże polskojęzycznej gazecie znalazłem, że zastanawiają się, czy nie zabrać ze słownika języka polskiego żyda i zastąpić jewrejem.

Ponoć autor pomysłu, będąc w Jerozolimie, spotkał wyznawcę judaizmu z Rosji i tenże „był zszokowany i wstrząśnięty tym, że w Polsce mówi się »żyd«”.

Cytuję: Powiedział, że u nich za »żyda« to się dostaje w mordę. U nich mówi się »Jewriej«. Przed nami stoi praca domowa, którą Rosja odrobiła dawno temu.

Paradne. Będą zadawali pracę domową. A polskojęzyczni będą uczyli Polaków polszczyzny. Już Sienkiewicz pisał, że podobne poglądy na złe i dobre uczynki wygłaszają i w Europie – nie tylko politycy, ale i całe narody, i na koniec słówko do językoznawców z Czerskiej.

W Polsce jewrej, to był epitet, i jest, jewrej to żydokomunista, sowiecki pachołek. O polskich Żydach tak pogardliwie nie mówiono.

Żyd? Przez wieki był nasz. Przed wojną nawet Żydek nie był despektem, lekceważeniem, był przyjacielski. Przecież dlatego przez całe wieki ciągnęli nad Wisłę, szukali schronienia.

A rachunki z Żydami mamy? Mamy. Ale nie z faktorami z Czerskiej.

PS. Faktor to bez wątpienia epitet.

[armelse]
[/arm_restrict_content]

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv