Czy Donald Tusk, Ewa Kopacz i ich kompani z PO w kwietniu 2010 roku okazali się zdrajcami czy głupcami?
Kamil Bortniczuk – poseł Porozumienia
Muszę przyznać, że ciężko jest wracać do tamtych chwil, zwłaszcza gdy wychodzą na światło dzienne tak szokujące zdjęcia. A przecież ziemia miała być przekopana na metr w głąb. Przecież miała być ciężka praca… Odpowiadając na pytanie: jedno nie wyklucza drugiego. Głupcy na pewno. Zdradę trzeba udowodnić.
dr Rafał Brzeski – publicysta, ekspert polityki międzynarodowej i służb specjalnych
Można odpowiedzieć na to pytanie, krótko i konkretnie, i tak zrobię. Okazali się i jednym, i drugim. Najpierw zdradzili Polskę i Polaków, a potem głupkowato się tłumaczyli, zacierając ślady.
Jerzy Czerwiński – senator PiS
Mogą być i jednym, i drugim. Niestety, fakt, że nie przewidzieli pewnych rzeczy po katastrofie, dyskwalifikuje ich jako polityków, ale też pewne rzeczy były robione intencjonalnie. Przyczyna to tchórzostwo. Donald Tusk nie wyobrażał sobie wyjaśniania przez nas przyczyn katastrofy ze względu na skutki ewentualnego wykrycia prawdy. Wolał uprawiać politykę ciepłej wody w kranie, niż walczyć o prawdę. Zapewnienia Ewy Kopacz o tym, że grunt był przekopany na metr w głąb, a ciała ofiar zostały dokładnie zabezpieczone, okazały się kłamstwem.
Witold Gadowski – dziennikarz, publicysta
Ekipa kojarzona z Donaldem Tuskiem to ludzie tak małego formatu, że nic nie przeszkadzało im otwarcie służyć interesom Niemiec. Właśnie ta służalczości i dbanie jedynie o własne interesy doprowadziła ich zarówno do zdrady, jak i do miana głupców. Nie są to bowiem wyrafinowani gracze, a jednie godne pożałowania pacynki, którymi sterują niemieccy politycy. Ot smutne, bo nie ma w tym ani wielkiej metafizyki Mefistofelesa, ani głupoty pana Jourdain z Moliera. Nic z literatury, obrzydliwe, grząskie bagno z wiersza Zbigniewa Herberta, poświęconego zdradzie Oleksego.
Zbigniew Górniak – publicysta
Biorąc pod uwagę to, że doskonale wiedzieli, że dają się ogrywać Rosjanom wbrew polskiej racji stanu, można ich nazwać zdrajcami. A biorąc pod uwagę to, jak łatwo dali się ograć, można ich też nazwać głupcami. Dwa w jednym.
Marcin Hałaś – publicysta „Warszawskiej Gazety”
Postawę Tuska po 10 kwietnia 2010 r. nazywam co najmniej „zbrodniczym zaniechaniem”, zbrodniczym niedopełnieniem obowiązków. Chodzi oczywiście o niezabezpieczenie praw Polski do prowadzenia śledztwa, a nawet do oględzin zwłok i przeprowadzenia ich sekcji. W rezultacie wciąż nie mamy pełnej wiedzy o okolicznościach i przyczynach katastrofy smoleńskiej, zaś ciała ofiar złożone zostały w trumnach bez szacunku. Być może Tusk uczynił tak z głupoty, ze strachu, z powodu „genu poddaństwa” i braku asertywności. Być może uczynił tak z wyrachowania ‒ to gorsza ewentualność. Bez względu na to, czy był głupcem czy zdrajcą ‒ jego działania miały wymiar zbrodniczy, co najmniej w sensie metaforycznym. W lepszym przypadku chodzi o „zbrodnię urzędniczą”, w gorszym ‒ o zdradę stanu.
Patryk Jaki – europoseł Solidarnej Polski
Przyznam szczerze, że zabrakło mi słów, gdy zobaczyłem ujawnione w filmie Ewy Stankiewicz, „słodkie zdjęcia” Ewy Kopacz z prosektorium w Moskwie. Oczywiście można określić działania ekipy Tuska zarówno głupotą i zdradą. Pamiętam przez lata tę niemoc ówczesnych rządzących. Pamiętam błędne decyzje, przez które na zawsze straciliśmy szanse wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
Marek Jakubiak – były poseł, przedsiębiorca
Przede wszystkim ciężko mi się o tym mówi, bo tam pojechała minister polskiego rządu. Nie pojechała tam Ewa Kopacz, tylko minister, która reprezentowała polski rząd i Polaków. Robienie sobie takich zdjęć, selfików, przyjaznych fotek z prosektorium, to, muszę szczerze przyznać, coś jest tutaj nie tak…
Tomasz Kalinowski – wiceprezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości
Moim zdaniem była to po prostu naiwność, że strona rosyjska w sposób rzetelny przeprowadzi badania i śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. W tamtym czasie wyszło wszystko co najgorsze w liberalnej klasie politycznej, która oddała wszelkie narzędzia Rosjanom. Naiwność, nieodpowiedzialność oraz brak myślenia kategoriami interesu państwa i polskiego społeczeństwa.
dr Krzysztof Kawęcki – politolog
Myślę, że na pewno nie sprostali powinnościom, wynikającym ze sprawowania władzy, z reprezentowania RP i to w tak historycznym i tragicznym momencie dziejów. Myślę, że słowo zdrada jest zbyt daleko idące, ale myślę też, że można mówić o zbyt daleko idącej nonszalancji, braku odpowiedzialności czy nawet poczucia polskości. Raczej powiedziałbym, że była to głupota i cynizm.
Mirosław Kokoszkiewicz – publicysta „Warszawskiej Gazety”
Wbrew pozorom to trudne pytanie, szczególnie dla tych, którzy nie uwierzyli w kłamliwą rosyjską wersję o „pancernej brzozie”. Jedni mówią, że tragedia smoleńska to wynik głupoty i nieodpowiedzialności Tuska i spółki, a drudzy nie mają wątpliwości, że była to ewidentna zdrada. Za każdym razem, kiedy powraca ta dyskusja, w mojej pamięci natychmiast pojawia się gęba Komorowskiego, który przemawiając, z całą powagą mówił wtedy, że „państwo Polskie zdało egzamin”. Tymczasem państwo Tuska i Komorowskiego nie zdało żadnego egzaminu, nawet jako przedsiębiorstwo pogrzebowe, jeżeli przypomnimy sobie pomyłki ze zwłokami i pochówkami. Na przykład po przeszło dwóch latach od katastrofy okazało się, że w grobie Anny Walentynowicz złożono ciało Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Ja nie mam żadnych wątpliwości, że do tragedii smoleńskiej doszło na skutek zdrady, czyli intencjonalnego i świadomego działania. I nie może tej mojej opinii zmienić fakt, że wśród zdrajców niewątpliwie byli też i głupcy, niepotrafiący rozpoznać związków przyczynowo skutkowych.
Janusz Kowalski – poseł Solidarnej Polski
W mojej ocenie Donald Tusk absolutnie skompromitował siebie jako premier RP, skompromitował państwo polskie, zrejterował ze swojej najważniejszej misji, czyli ochrony bezpieczeństwa i godności RP. W mojej ocenie – powtarzam to od wielu lat – powinien prawnie odpowiedzieć za swoje zachowanie i działania po katastrofie.
Piotr Lewandowski – publicysta „Warszawskiej Gazety”
W przypadku Tuska nie mam wątpliwości, że jego zachowanie przed i po Smoleńsku było wykalkulowaną na zimno zdradą ‒ począwszy od gry z Rosjanami przeciw głowie własnego państwa, a skończywszy na oddaniu śledztwa stronie rosyjskiej i sabotowaniu jakichkolwiek samodzielnych, polskich działań w tym obszarze. Tusk marzył o ewakuacji do Brukseli, a do tego potrzebował dobrych relacji z Rosją, by ta nie sprzeciwiała się jego kandydaturze na jakieś eksponowane stanowisko. W powyższe wpisuje się także absolutnie cyniczna operacja nakręcania plemiennego podziału, motywowana obawą, by na Smoleńsku nie zyskała politycznie prawica. To samo można powiedzieć o gronie jego ówczesnych najbliższych współpracowników pokroju Arabskiego, Grasia czy Sikorskiego. Natomiast Ewa Kopacz, ze wszystkimi jej znanymi aż za dobrze intelektualnymi deficytami, nie byłaby zdolna do tak wyrafinowanej gry. W jej przypadku była to więc głupota ‒ głupota, dodajmy, zbrodnicza.
Ryszard Makowski – publicysta, satyryk
Moja ocena tego, co się wydarzyło w Smoleńsku, jest jednoznaczna od samego początku. Od 2010 roku nie miałem złudzeń, co się tam wydarzyło. Mnie te zdjęcia Ewy Kopacz nie oburzają, bo mnie oburza to, że nie udało się wymierzyć sprawiedliwości. Ci ludzie nie zostali rozliczeni, wręcz byli nagrodzeni. Ewa Kopacz jest wiceprzewodniczącą PE, Donald Tusk był szefem Rady Europejskiej, wciąż sprawuje ważne funkcje w Europie. Stawiam taką tezę, że tak jak my zastanawiamy się, jak mogło dawniej dojść do rozbiorów Polski, tak w przyszłości, za sto lat, może ktoś będzie zastanawiał się, jak to możliwe, że nikt nie wyjaśnił, dlaczego doszło do katastrofy i kto jest za nią odpowiedzialny.
Dariusz Matecki – radny Solidarnej Polski, publicysta
Donald Tusk i Ewa Kopacz powinni trafić przed Trybunał Stanu. Skompromitowali naszą Ojczyznę. Oddali śledztwo Rosjanom, oddali wrak Rosjanom, oddali to wszystko państwu zarządzanemu przez mafię, wywodzącą się bezpośrednio z komunistycznych służb ZSRR. Rosji nie ufam, to imperium kłamstwa, zła, obłudy i mordu. Moim zdaniem polskie służby również brały udział w tym, że elita naszego narodu zginęła pod Katyniem. I zapewne nigdy nie poznamy pełnej prawdy, co się wówczas stało.
Jacek Piekara – pisarz, publicysta
Jestem pewien, że Tusk od początku był przekonany (a przynajmniej silnie podejrzewał), że Katastrofa Smoleńska to rosyjski zamach. Jednak wejście w sytuację dyplomatycznego konfliktu z Rosją (gdyby takie podejrzenia padły) utrudniłoby Tuskowi międzynarodową karierę, a także diametralnie zmieniłoby sympatie polityczne w Polsce (zyskałby antyputinowski PiS, a straciła proputinowska Platforma). Dlatego Tusk zrobił wszystko, by Rosjanie zyskali pełną kontrolę nad śledztwem i mieli czas oraz możliwość zatarcia wszelkich śladów swojego udziału, jeżeli taki udział był. Do tej pory w PO obowiązuje narracja, że kto podejrzewa, iż za zamachem mogły stać służby Putina, ten jest szaleńcem i oszołomem. Zdumiewająco zawzięcie bronią w partii Tuska rosyjskiego zbrodniarza i dyktatora, prawda?
Krzysztof Sobolewski – poseł PiS
Odpowiem krótko i jednym słowem: ZDRAJCY
Piotr Strzembosz – politolog, stowarzyszenie Wiara i Czyn
Na pewno okazali się skrajnie niekompetentni, absolutnie nieprzygotowani do rozmów i działania w zaistniałych, ekstremalnie trudnych warunkach, niezdolni do stawienia czoła sprawnej i dobrze przygotowanej stronie rosyjskiej, która narzuciła i wyegzekwowała to, co chciała. Takie zachowanie to klasyczna „głupota praktyczna” (nieumiejętność odpowiedniego postępowania i zachowania), ale nie zdrada, która jest wtedy, gdy ktoś świadomie łamie przyjęte normy czy wartości. Na marginesie warto jednak zauważyć, że niekompetencja nie wyklucza złych intencji…
Janusz Waliś – rzecznik Fundacji Łączka, historyk
Był to dla mnie poziom głupoty działań zahaczających o zdradę. Szczególnie jeśli część z nich miałaby wynikać z celowości działań w imię interesu partyjnego.
Aldona Zaorska – redaktor naczelna „Zakazanej Historii”
To dość trudne pytanie, bo wciąż nie znamy wszystkich faktów. Na podstawie tych, które znamy, można już chyba zaryzykować stwierdzenie, że część to zdrajcy, którzy świetnie wiedzieli, co robią. Pytanie tylko, jakie kwity leżą za ich uległością wobec Putina. Część (zwłaszcza jacyś szeregowi posłowie) to głupcy lub naiwniacy, którzy z nienawiści do PiS i Lecha Kaczyńskiego (a może i w swoim mniemaniu w dobrej wierze) za prawdę uznali osławiony SMS o winnych katastrofy. Może nie mieli innego wyjścia niż powtarzanie wersji zwierzchników, a potem za daleko w tym powtarzaniu zabrnęli. Do dziś trudno oczywiście pojąć, dlaczego Ewa Kopacz kłamała. Być może się łudzę, ale chcę wierzyć, że robiła to z głupoty, licząc, że prawda nie wyjdzie na jaw, a nie z powodu świadomej zdrady. Dlatego większą winę miał ten, kto ją do Moskwy wysłał niż ona sama. Ona po prostu nie nadawała się do tego zadania, co było widać i bez słynnych zdjęć. Ewa Kopacz to pionek na politycznej szachownicy, bez znaczenia. Tym właśnie była w Moskwie, i niestety, także na stanowisku premiera Polski. Może więc najwłaściwszą odpowiedzią byłoby, że to i zdrajcy, i głupcy, i głupi zdrajcy, którzy myśleli, że nikt nie pozna prawdy o nich.