Czytelnicy listy piszą…

W najnowszym wydaniu:

WG-47-2024 - Okładka

Czytelnicy listy piszą…

Szanowna Redakcjo! Komu wierzyć?
Tym króciutkim listem chciałbym zapytać, skąd się wzięło w mojej ukochanej „Warszawskiej” coraz więcej krytycznych artykułów pod adresem tego rządu. Coraz więcej piszących listy, którzy wytykają błędy temu rządowi. Nie wiem, czy większość czytelników „Warszawskiej” nie podziela mojego zdania. Ci wszyscy krytycy widzieliby to rządzenie zupełnie inaczej. Czyli co? Do rządzenia nadaje się może tylko „totalna opozycja”? Program mają gotowy, tylko siadać i rządzić. Z tym, że im chodzi zapewne tylko i wyłącznie o wygodne stołki i duże pieniądze. Oni już rządzili, z jakim skutkiem, wszyscy widzieli. Rozumiem, krytyka merytoryczna, fakty, jak to zrobił Naczelny Pan Bachurski w artykule – „Pseudopandemią rządzą durnie i psychopaci” – dziękuję. Natomiast po przeczytaniu „Warszawskiej” nr 15 niemal w całości – przepraszam, ale zgłupiałem – komu wierzyć?
Wprawdzie uwielbiam ostre polemiki z tekstami niektórych dziennikarzy, że takie pisanie ma sens, porusza zwykłych czytelników, wywołuje jakąś reakcję. Natomiast krytyka czy fałszywe dane zasłyszane lub przeczytane w jakimś „szmatławcu” np. „Wyborcza” jest najprostszą z metod, by wywołać niepokój. A teraz wrzucam kamyczek do własnego ogródka, czyli do „Warszawskiej”. Jeden artykuł zaprzecza drugiemu. Jedni piszą: przyśpieszmy szczepienia! Drudzy – czym więcej ludzi się szczepi, tym więcej mamy zarażonych. Dr Bodnar do Niedzielskiego – „Minister eksperymentuje na ludziach”. Słuchałem wywiadu w Polsacie z dr. Bodnarem, następnie po przeczytaniu w „Warszawskiej” jego artykułu resztki włosów zaczęły mi wychodzić. Kolejny dr Bosiukiewicz mocno uderza w rząd, twierdząc: sam byłem chory, ale nie zamierzam się szczepić. No więc jak to jest, czy szczepienie będzie obowiązkowe? Która szczepionka jest „dobra”, do której mamy wątpliwości? Można dostać kręćka. A jeszcze do tego wszystkiego dodać wypowiedź posełki Lubnauer, która mówi – po co szpital na stadionie narodowym? Czy następnej poślicy Scheuring-Wielgus, że głównym źródłem zakażeń są kościoły, no to mamy komplet idiotyzmów. No to posełki i poślice wymyślajcie jeszcze coś nowego, przecież w waszych mózgach jest dużo wolnego miejsca na różne rewelacje. Bo jak mówi stare przysłowie – „papier cierpliwy wszystko przyjmie”. A ja nie chciałbym takiego przysłowia używać w stosunku do „mojej” ukochanej „Warszawskiej”, do piszących w niej dziennikarzy, publicystów itp. Natomiast to, co czytelnicy piszą w listach do Redakcji, przechodzi ludzkie pojęcie, każdy ma rewelacyjne pomysły na uzdrowienie nas i naszej gospodarki. A wg autorów listów, Pan Premier Morawiecki „powinien znieść” wszystkie zakazy, ograniczenia i słuchać tych „mędrków” z Platformy Nowoczesnej, tych „tygrysków” z PSL-u i tych „śmierdzieli” ze Zjednoczonej Lewicy. Upominają również Pana Premiera i całą ekipę rządzącą, jeśli przydarzy się nam zarazić tym „koronawirusem”, odpowiedzialności nie unikniecie! Bo to My was ostrzegaliśmy! I pamiętajcie sądy „neumanowskie” istnieją. Najlepszy dowód – „łapówkarz” nr 1 z PO, Nowak już na wolności! Nasi mecenasi „Giertychy” też na wolności! A knajpy „Sowa i przyjaciele” są niemal w każdym większym mieście. Natomiast ja dla nich nie mam żadnej litości! Po prostu skała, kamień i przy tym zimny jak sopel lodu, im wszystkim nie współczuję. Chyba nawet wiem, dlaczego taki jestem. Mając ponad 80 lat otrzymałem od nich solidną porcję cierpień. Bo jeśli ktoś u nich pracował nawet za „ciecia” to też pracował dla diabła, bo w grę wchodziła mamona. To oni teraz podnoszą larum. I tu nasuwa się pytanie, czy ci wszyscy co podnoszą larum i piszą listy, wytykając błędy temu rządowi to są prawdziwi patrioci? Czy może pecunia non olet? Może zatem poddać myśl panu Premierowi (by zaspokoić wszystkich narzekających), utop Pan tę cholerną „zarazę” w tej śmierdzącej Wiśle. A nasza mennica niech zacznie pracować na trzy zmiany, by nadrukować tyle pieniędzy, by zaspokoić wszystkich chętnych do brania. A ja ostrzegam, że i tak pan nie zaspokoi wszystkich. Może jestem zbyt „wyczulony» i nie ufam mediom, nie tylko na treść informacji lecz i kolejność przedstawienia, ale jednocześnie pocieszam się, że wreszcie mm „swoją” gazetę, w której piszą tacy dziennikarze, że chce się czytać na głos, a jest to „Warszawska”, którą polecam wszystkim niedowiarkom. Czy mamy uważać za „normalne”, że niemieckie media mogą u nas kreować politykę, kulturę, a także osądzać, jakie komentarze wolno nam czytać? Na szczęście tylko „Warszawska Gazeta” nie boi się. To tyle i aż tyle.
Pozdrawiam
Stały czytelnik – Zdzisław spod Wieliczki

Od redakcji:
Szanowny Panie,

proszę się nie dziwić, że zdarza się, że nasi publicyści i nasi Czytelnicy krytykują rząd. Nie znaczy to, że uważamy, że rządy totalnych byłyby lepsze. Byłyby tysiąc razy gorsze, ale i te nie są doskonałe. Stąd krytyka, bo jeśli nikt rządowi nie powie, co ludzie myślą, to skąd się ma tego dowiedzieć? Przecież nie z mediów, którym sam płaci, by pisali to, co im władza powie.
„Warszawska Gazeta” zarabia wyłącznie na sprzedaży egzemplarzy, więc jest niezależna od władzy, dlatego ma obowiązek wskazywać, co jest źle. Wcale nie nawołujemy do obalenia rządu. Podobnie jest w sprawie pandemii. Rząd zachowuje się tak, jakby przy pomocy armaty rozprawiał się z muchami. My wskazujemy, że wystarczy klepka na muchy. Tylko na naszych łamach odbywa się prawdziwa debata o tym, co jest dobre, a co złe. Jak próbował ją zrobić Jan Pospieszalski w TVP, to zdjęto mu program.
Nas nikt zgodnie z prawem nie zdejmie, więc pokazujemy różne opinie i nie jest naszą winą, że rząd przyjął jedną, niekoniecznie najlepszą drogę na radzenie sobie z Covidem, a co więcej nie życzy sobie dyskusji na ten temat. My, jako niezależne medium mamy obowiązek pokazywać wszystkie głosy, a nie w chórze z innymi przyklaskiwać.
Serdecznie Pana pozdrawiamy,
Redakcja


Szanowna Redakcjo,
właśnie przeczytałem i oczom nie wierzę co się w Polsce dzieje!!!
Dlaczego premier Morawiecki robi z siebie nędznego pachołka i sługusa pederastów i nie respektuje prawa, które obowiązuje podobno wszystkich w Polsce?
Jak to jest możliwe, że Vetulani opluwa pomnik „Lalka” Franczaka i chwali się tym jeszcze, publikując to zdjęcie, a służby Państwa Polskiego nie skuwają go w kajdanki natychmiast i nie aresztują. To jest haniebne. (…) Wszystko na to wskazuje. Tylko kto za tą hańbę ponosi odpowiedzialność, jeśli nie Premier i wicepremier Jarosław Kaczyński, który chwalił się niedawno, że (cytuję): „Będziemy twardo bronić naszych wartości”.
Już widzę, jak bronią naszych wartości.
Ktoś pewnie powie: to bierzcie sprawy w swoje ręce, i owszem, tylko do czego nam takie Państwo Prawa?
Gdybym to widział i był w pobliżu, to on zlizałby swoje plwociny z pomnika „Lalka” i bym mu wytłumaczył ręcznie, co wolno w Polsce robić, a czego nie.

Od tego momentu mogę powiedzieć, że sram na lgbt ich ideologię i takich śmieci jak Vetulani i jemu podobni.
Oczekuję też reakcji władz odpowiedzialnych w Państwie Polskim za przestrzeganie prawa. Wiadomo, że Polacy są dumnym narodem, ale obok nas bezkarnie działają śmieci, którzy Polskę i jej wiernych synów opluwają. Niech Prawo i Sprawiedliwość weźmie wreszcie odpowiedzialność za porządek w Polsce, bo jak nie to trafi niedługo na śmietnik historii razem z opisanymi powyżej pederastami, po których jeśli dojdzie do rozliczeń na ulicach, przyjedzie już tylko śmieciara. 
Mam nadzieję, że opublikujecie ten mój list, no chyba że też zaczniecie stosować poprawność polityczną. 
Czytelnik z Podkarpacia

Od redakcji:
Szanowny Panie,

Jak Pan widzi publikujemy Pana list, ale usunęliśmy z niego inwektywy. Rozumiemy Pana emocje, my też jesteśmy zbulwersowani zachowaniem tego, jak sam powiedział: „lewaka”, ale chrześcijanie mają piętnować grzech, a nie człowieka i tak staramy się postępować.
Podobnie jak Pan oczekujemy zdecydowanych działań ze strony państwa.
Z wyrazami szacunku,
Redakcja


Szanowna Redakcjo!
Chciałbym odnieść się do kilku wiadomości z artykułów naszej „Warszawskiej” z dni 30 kwietnia – 6 maja br.
1). Sprawa szczepionek: ogólnie wiadomo, że to nie troska o nasze zdrowie, tylko sposób na darmowe testowanie nowych preparatów, przez koncerny farmaceutyczne, na żywych organizmach, czyli ludności w tym nas, Polaków. Dziwi mnie więc „dobrowolny przymus” stosowany przez nasz rząd narzucający „wyszczepianie” się (klasyka ministra zdrowia) naszych obywateli. Straszenie nas sankcjami względem niezaszczepionych jest wbrew Konstytucji, w czym bryluje pani „posłanka” Joanna Lichocka, której polecam, jak tylko otworzą się przychodnie lekarskie, wizytę u domyślnego specjalisty. Tzw. eksperci rządowi w swoim szaleństwie popartym chyba apanażami od producentów tych niezbadanych preparatów również są za sankcjami, co jest skandalem. Oni powinni być karani i pozbawieni prawa wykonywanie zawodu lekarza, tak jak obecnie postępuje się z uczciwymi lekarzami. informującymi o szkodliwych skutkach tych „Mengelowskich” eksperymentów na ludności. Poraża nachalność rządu premiera Morawieckiego w nabijaniu portfeli producentom tych preparatów. Czy takie postępowanie jest czysto charytatywne czy NIE? Zawieszenie programu p. red. Jana Pospieszalskiego, poruszającego ten temat, jest skandalem.
2). Nachalne popieranie oraz wspomaganie finansowe, rzeczowe i moralne wrogiej nam Ukrainy zakrawa na sabotaż względem Polski. Rząd nasz wchodzi Ukrainie bez wazeliny, a Ukraina odwzajemnia się gloryfikowaniem Ukraińskich bandziorów, mordujących Polaków wstrzymaniem w nieskończoność ekshumacji zwłok Polaków, a nawet zasłonięciem lwów przed cmentarzem Lwowskim, symbolem Polskości.
3). Z naszych podatków utrzymujemy Muzeum Oświęcimskie (używanie Auschwitz jest mylące dla niezorientowanych), a Żydzi plują na nas jadem nienawiści i pogardy, czego przykładem jest haniebna wypowiedź niejakiej Engelking, że dla Polaków śmierć to była po prostu kwestia biologiczna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, metafizyka, spotkanie z najwyższym. Tematycznie związana sprawa to Muzeum Polin, w którym odbywają  się antypolskie sabaty, również za nasze pieniądze. Powołanie pani premier Beaty Szydło do Rady Oświęcimskiej, które tak rozjuszyło tych antypolonitów, powinno być początkiem zrobienia porządku personalnego, czyli pozbycia się antypolskiej szarańczy.
Ażeby zakończyć te denerwujące tematy, o których piszę w tym liście, chce przypomnieć, że nawet bandyta Hitler był pełen podziwu dla dla bohaterstwa Polaków podczas II wojny światowej i okupacji za odwagę i determinację w walce o Polskę. Niestety obecny rząd trzęsie portkami, jeżeli tylko Izrael zmarszczy brew, a Merkel tupnie nogą. TO HAŃBA DLA POLSKI I POLAKÓW, my się na to nie godzimy.
Krzysztof Wojtal

Od redakcji:
Szanowny Panie,

dziękujemy za Pana list. Popieramy Pana tezy. Zdecydowanie chcielibyśmy zakończyć finansowanie z publicznych, czyli naszych pieniędzy, antypolskich wystąpień w muzeach, w teatrach, w filmie.
Serdecznie pozdrawiamy,
Redakcja


Wielka konspiracja
Dziś o godzinie 9 rano, obserwatorium Palomar wyświetliło film na kanałach telewizji  pokazujący zbliżającej się armadę przestrzenną z kierunku Alfa Centauri do Układu Słonecznego. W ciągu dnia nadał to Mount Wilson i obserwatorium Watykańskie. Z badań wynika, że prędkość jest świetlna, na ulicach tłumy – to urywek z krótkiej opowieści science fiction z lat 80-tych p.t. „Wielka konspiracja”, gdzie przez dwie dekady przygotowywana jest globalna transformacja przez grupy interesów, stopniowe przejmowanie służb, obserwatoriów, mediów i ośrodków naukowych, i panika światowa na podstawie pokazywanej fałszywki, po której w szybkim trybie powstaje Rząd i Siły Zbrojne Ziemi. W tamtych czasach byłoby to możliwe, nie istniał Internet, w dzisiejszych nie. Z tym że autorowi nie przyszło na myśl, że można to przeprowadzić dużo łatwiej, bez statków kosmicznych czy zakłócania eteru, aby uniemożliwić obserwację – po prostu nastraszyć ludzi wirusem grypowym i pod tą osłoną przeprowadzić zmiany.
Więc mamy nowy 5-letni Plan, z tym że ekonomia podlega prawom chaosu i jak pogoda jest nieprzewidywalna po krótkim czasie. Grupy interesów działają jawnie razem, ogłaszają swoją agendę i kroczą do celu.  Widać kierunek do korporacji: wygaszanie węgla, rolnictwa, przedsiębiorstw, obcy kapitał w nieruchomościach i zasobach Państwa, a tu Unia Europejska chce nam sprzedać swoje długi, naturalnie oprocentowane, a towarzysze okrągłego stołu znów się dogadali.
Czy więc zwykłe głosowanie, bez dwóch trzecich określonych konstytucyjnie, wystarczy, aby przekazać UE suwerenność, pozwolić jej dodatkowo opodatkować Polaków, którzy przodują w Europie w wysokości opodatkowania? I czy następna, w ten sam sposób, będzie nowelizacja Konstytucji? Czy to zdrada?
W Anglii ataki na kościoły są surowo karane i dlatego policja przepraszała kościół w Londynie, czego nigdy nie robi, bo im groziła odsiadka 8 lat. A taka Lempart tu by dostała 15. Nasza młodzież broni polskich kościołów, a władza zezwala lub biernie patrzy. Czas, by świątynie opatrzyć w CCTV i zwołać wiernych do pomocy.
Pan Jan Pospieszalski został ocenzurowany za rozmowy z naukowcami o kowidzie, którzy twierdzą, że należy go leczyć dostępnymi środkami jak amantadyna, jak grypę, przeleżeć, prowadzić zdrowy tryb życia, oddychać bez zasłon. Sam fakt cenzury rozgłosił to w społeczeństwie. Są inne środki, w Indiach i w Ameryce używa się: ivermektyny, fawipirawiru, itolizumabu, hydroksychlorochiny, remdesiwiru. Cenzurowany (np. przez Facebook) jest też prof. Roman Zieliński, który ostatnio ostrzegał o „bombie epidemiologicznej”  – mutacje wirusa z odpornością na szczepionki, tak jak to ma miejsce z chwastami, które nabierają odporność na pestycydy lub z antybiotykami, których nadużycie powoduje mutacje bakterii na nie odporne. Jasne jest, że naukowej debaty nie będzie, ale są już przesłuchania heretyków, którzy nie wierzą w kowida.
Ponad rok temu wszyscy dali się nastraszyć, wstydu w tym nie ma. W świadomości ludzkiej latają nietoperze, tajne laboratoria broni biologicznej, śmiertelne zagrożenia, mistrzowsko kreowane przez media. Lecz informacje w przestrzeni publicznej docierają do myślących ludzi – o braku leczenia, pustych szpitalach i fałszywych statystykach, o zgonach dzięki zaniedbaniu opieki leczniczej, też i o zawrotnych sumach dla współpracujących.
Z reguły, czym bardziej czerwony rząd, tym silniejsze obostrzenia kowidowe. W Anglii konserwatyści pozwolili na większe klatki i dłuższe łańcuchy, w Polsce dalej korona-terror. Pod zasłoną kowidu kwitną ruchy lewicy, BLM lub strajk kobiet, płoną kościoły i pro-life furgonetki.
Jednak nareszcie ludzie się budzą z kowidowego odurzenia. W ostatnią sobotę w Londynie miała miejsce demonstracja pod hasłem „Wolność”, szacowana na 100 tysięcy osób. Organizatorzy się nie ujawniają, wiadomo, kiedy się zaczyna, ale nie gdzie i jaka trasa.
Obudź się Polsko – te hasło słyszymy wszędzie. W narodzie ponad podziałami drzemie olbrzymia siła, która obali ten totalitaryzm. Naszym obowiązkiem jest walka o wolność i suwerenność!
Krzysztof Jastrzembski
Londyn

Od redakcji:
Szanowny Panie,

trudno się ludziom dziwić, że drżą przed wirusem, skoro wszystkie media trąbią o nim non stop, podtrzymując falę strachu. Jakiekolwiek próby dyskusji są tłumione, jak w przypadku programu Jana Pospieszalskiego i naszego programu z profesorem Hałatem, które YouTube usunął, bo nie było prokowidowe. Przykładów takich działań jest wiele, ale skutkują one tym, że tzw. przeciętny Polak nie ma dostępu do innych niż oficjalne danych, a te są co najmniej mylące.
Ma Pan rację, że dobrze by było, żeby ludzie się obudzili. Staramy się na naszych łamach i w PL1.tv realizować misję pokazywanie prawdy.
Dziękujemy za Pana list,
Redakcja


Nie wiem czy to epidemia tak działa, ale wszyscy są jakoś tak do siebie dziwnie nastawieni jakby wrogo. Na każdym kroku spotykam się z reakcjami, których nie rozumiem i które sprzeczne są z moimi zasadami, którymi zawsze się kierowałem.
Co jakiś czas słyszę, że ktoś ma dość. A to „aktywistka” Gerda, a to świeżo upieczony lekarz, do niedawna rezydent. A może ja też mogę mieć dość? A może już na starość stan moich nerwów jest tak kiepski, że nic nie rozumem? No bo to przecież spiskowa teoria, że środowisku lekarskiemu chodzi o to, by było tak ja ze stomatologią. Plomba z NFZ-u, bezpłatnie – zwykły gips budowlany. A odpłatnie owszem, co dusza zapragnie (a raczej co mamona pozwoli). Porada lekarska i leczenie, owszem porada, leki przez telefon, ale leczenie już odpłatnie. Lekarze nie przyjmują pacjentów, bo pandemia, ale prywatnie (czytaj odpłatnie) to pandemii nie ma. A może znajdzie się jakaś organizacja (bo Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów poszedł na emeryturę) i powie nie, to my mamy dość i weźmie sprawy w swoje ręce. Jak miałem 7 lat, w szkole miałem kłopoty na lekcjach gimnastyki. Mama zaprowadziła mnie do lekarza, który stwierdził arytmię. Gdy miałem 56 lat, arytmię potwierdził na supernowoczesnej aparaturze kardiologicznej inny lekarz. Tamten w 1953 r. miał tylko słuchawki, ale to był stary lekarz ze Lwowa. Dziś takich lekarzy już nie ma, ale są tacy, co mają już dość. Szkoda, że nie sprecyzował, czy niskich zarobków, czy czegoś innego. A może ma dość przestrzegania przysięgi, by nie szkodzić? Chyba sobie.
Dać samorządom pieniądze unijne. Będzie więcej kolekcjonerów mieszkań i innych dóbr trwałych. A zwykli ludzie, a szczególnie ci starsi, bez pleców, wpływowej rodziny i koneksji, wyłączyć czipa i po kłopocie, nie będzie podskakiwał. Co jakaś afera, problem czy nieprawidłowość, ktoś zarządza kontrolę, ktoś ma pomysł powołanie instytucji kontrolnej, oczywiście fasadowej, kontrolnej tylko z nazwy, by pisała sprawozdania. A rzeczywistych, skutecznych działań nie ma. A my nic, tylko głosujemy na ludzi nieskażonych świadomością skutków swoich działań. Dlaczego ta kamieni kupa nie może wykreować sprawnie i skutecznie działającego organu kontrolnego, który w znacznej mierze będzie zapobiegał, a nie ustalał przyczyny? No tak, powie ktoś, że kontrole działają po fakcie. Formalnie tak, ale jak słyszę, że w jakimś domu pomocy ktoś się źle obchodził z podopiecznym, to pytam, czy z faktu zmiany zasad, na podstawie, których do normatywnej obsady personelu zaliczać zaczęto wolontariuszy, to jaki z tego wynika wniosek. A może tak praca zdalna by ten problem rozwiązała? Czy to miał na myśli Alvin Toffler/ pisząc w 1980 r. „Trzecią falę”.
21 stycznia 2021 r. po bezskutecznych poszukiwaniach w 5 poradniach możliwości zarejestrowania się na szczepienie, zarejestrowałem się pod numerem 664 908 556, wysyłając sms o treści szczepimysie. Po podaniu numerów pesel (chodzi o dwie osoby: moja żona i ja) i podaniu numeru kodu pocztowego otrzymaliśmy komunikat o treści następującej: „Przepraszamy nie możemy znaleźć wolnego terminu szczepień. Skontaktujemy się z Panią/Panem, gdy pojawią się nowe terminy wraz z kolejnymi dostawani szczepionek”. Gdy po kolejnych komunikatach, że mogą się zapisać na szczepienia 40-to latkowie (pomijam tu szlachetnie urodzonych celebrytów) u źródła e-Zdrowie w dniu 6 kwietnia uzyskałem termin na 14 kwietnia, ale nie uzyskałem, mimo mojej prośby, informacji, co z naszymi rejestracjami z 25 stycznia. Taki teraz taki nowy zwyczaj: nie odpowiadać na pytania. Co zrobić, gdy ma się skierowanie do poradni pokowidowej, a w jedynej, o której słyszałem i udało mi się dodzwonić, w szpitalu w Czeladzi (woj. śląskie) są zajęte terminy do końca 2021 r. Dzwonię 23 kwietnia 2021 r. na numer infolinii 800 190 590. Po wysłuchaniu komunikatów i przedstawieniu sprawy, od Pani konsultantki uzyskałem informację, że jest wolny termin na 26 kwietnia w Katowicach przy ul. Medyków 16 i mam dzwonić pod numer 32 207 19 06 (sprawa jest do sprawdzenia, bo z komunikatu wynika, że w trosce o wysoką jakość … itd., są nagrywane). Podziękowałem i natychmiast dzwoniłem pod wskazany numer, ale tam dowiedziałem się, że nie ma żadnej poradni pokowidowej, tylko poradnia dziecięca. gdy przedzwoniłem na drugi podany numer szpitala Miejskiego w Katowicach Murckach 32 255 63 37 usłyszałem sygnał faksu. Zadzwoniłem ponowie na infolinię 800 190 590. Odebrał inna osoba. Po przedstawieniu sprawy dowiedziałem się, że nie mogłem uzyskać takiej informacji, gdyż nie ma porani pokowidowych. Po moim stwierdzeniu, że przecież można sprawdzić nagranie, dowiedziałem się, że mogę zgłosić skargę w Oddziale NFZ w Katowicach pod numerem 32 735 15 00. Po wybraniu tego numeru i uzyskaniu połączenia, funkcjonujący tam automat poinformował mnie, że mam dzwonić pod numer 800 190 590. No i kółko się zamknęło. Nie podoba się, patrz punkt 1.
Próbowałem zainteresować takim podejściem do obywatela i pacjenta Dyrekcję Śląskiego Oddziału NFZ. W końcu Pani przyjmująca skargi poinformował mnie, że przepisy kodeksu postępowania administracyjnego, mówiące o przyjęciu ustnej skargi do protokołu, nie obowiązują. Próbowałem zatem zainteresować sprawą osobę zajmującą się skargami w Centrali NIK w Warszawie, ale tam uzyskałem informację, że NIK zajmuje się kontrolą wykonywania budżetu państwa. Jak zacząłem przedstawić swoją argumentację, w tej sprawie, Pani zastosowała taktykę, jak w tej reklamie: „panie Januszu, kiedy mi zapłaci faktury”, słyszałem tylko pojedyncze słowa i cały czas coś jakby przerywało. Ze względu na to, że nic nie mogłem zrozumieć z przerywanego stale wywodu, próbowałem powiedzieć, że nie słyszę, ale Pani nie reagowała. Jedynym sposobem było Panią zakrzyczeć, po czym powiedziałem że nic nie rozumiem, bo cały czas przerywa, na co Pani, że ja na nią krzyczę, odpowiedziałem, że tak, bo przerywa. Na co odpowiedziała, że jak przerywa to nie jej wina.
Mam w związku z tym dwa pytania:
Po pierwsze, jak mam się czuć? Jako obywatel 6, a może 66 kategorii.
Po drugie, czy wniosek o rezygnację z obywatelstwa, musi być tak skomplikowany. Może by załatwić to tak, jak załatwiane są sprawy obywatela? Tak byle jak, bez zbędnej zwłoki.
Może to i śmieszne (nie będę tu cytował poetów na temat śmiechu, czy podaj mi dłoń bez ręki), ale co może zrobić człowiek, gdy stale napotyka na takie sytuacje, a mógłbym tu opisać wiele jeszcze innych podobnych. Wyjechać, ale gdzie? może tam gdzie mając 74 lata będzie się mógł doprosić po prawie 49 latach składkowych o badanie takie, co mężczyźni robią, by sprawdzić, co z prostatą, a nie słuchać, że te pieniądze wpłacane przez tyle lat to mało. Ale nie o mnie chodzi. Chciałem tylko zapisać córkę na leczenie pokowidowe. Ja wiele znosiłem (przynajmniej tak mi się wydaje) i nie jest nic w stanie mnie zadziwić, nawet fakt wręczania Odznaki Medalu za Długoletnie pożycie Małżeńskie po 51 latach związku małżeńskiego przez Kierownika USC. Na liście gratulacyjnym od Prezydenta Miasta Siemianowice nie podano daty. Ciekawe, czy ze wstydu, czy taki zwyczaj urzędniczy. Taka widocznie ranga medalu. Wniosek o nadania medalu złożyliśmy w lutym 2020 r., na miesiąc przed rocznicą. Gdy zaciekawiony losem tego wniosku skontaktowałem się w grudniu 2020 r. z Biurem Odznaczeń przy Kancelarii Prezydenta RP, dowiedziałem się, że taki wniosek nie wpłynął. Zaciekawiona takim obroty sprawy Pani z Biura Odznaczeń (okazuje się, że są jeszcze ludzie wykonujący swoją pracę z zaangażowaniem i w sposób należyty), po sprawdzeniu poinformowała mnie, że takiego wniosku nie ma nawet w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Przeprosiła za zaistniałą sytuację i obiecała sprawę załatwić. I tak w styczniu z datą 29 grudnia otrzymaliśmy na adres domowy list gratulacyjny od Pana Prezydenta RP.
Ale suma tych wszystkich zdarzeń, które wpływają na nasz pogląd na Nasze dzieje, nie tych wielkich jak polityka czy gospodarka, ale tych małych, rzeczywiście tworzących naszą historię, nasuwa myśl nawet w naszym wieku, wyjechać stąd, byle jak najdalej, gdzie będzie normalnie.
(…)
Eugeniusz Ślusarczyk

Od redakcji:
Szanowny Panie,

opisane przez Pana zdarzenia, a właściwie zderzenia z aparatem państwowym w sposób oczywisty nie powinny mieć miejsca, ale miały i pewnie nie Pan jeden doświadcza podobnego traktowania. Wcale nie należy się zatem dziwić, że ma Pan ochotę na odrobinę normalności. A najbardziej boli, że zmiany wcale nie muszą być wielkie, wystarczy, że każdy z nas będzie wykonywał swoją pracę rzetelnie i najlepiej jak potrafi, a nie po łebkach, kręcąc łyżeczką w filiżance z kawą.
Dziękujemy za list i mamy nadzieję, że powoli do ludzi dotrze prawda, że dużą politykę robią rządy, ale tu, wśród zwykłych ludzi to my sami, postępując po obywatelsku, możemy sprawić, że będzie życzliwie i mądrze.
Z wyrazami szacunku,
Redakcja


Pycha to nie tylko grzech
Znudzony już męczącym natłokiem bieżących problemów, w ramach odreagowania powracam refleksyjnie do minionych lat, dokonując analizy przyczyn tragicznych także dla ludzkości wydarzeń. Mają one w jakimś stopniu związek z moją rodziną, w istotnym dla mnie wymiarze i znaczeniu. Przywołując je, za każdym razem zadaję sobie pytanie, do jakiej grupy społecznej zaszeregować można homo sapiens (człowieka myślącego) i towarzyszącą mu od zawsze paskudną cechę, jaką jest jeden z grzechów głównych, czyli PYCHA. Uznane autorytety, jak również dowódcy wojskowi, czego przykładem pozostaje na zawsze m.in. charyzmatyczny bohater narodowy Francji Napoleon Bonaparte, obdarzony zarazem naturą ekscentrycznego wodza dążącego za wszelką cenę do hegemonii na całym kontynencie. Uważający się za niezwyciężonego, skierował 24 czerwca 1812 roku wojska Wielkiej Armii do rozprawy z Rosją. Wśród żołnierzy francuskich i innych państw zebranych z całej Europy było 98 tysięcy Polaków. Szli na spotkanie ze śmiercią, ciągnąc 1300 ciężkich armat, przy istotnej roli koni, które ostatecznie zostały zjedzone. Sześciomiesięczna kampania zakończyła się tragiczną klęską. Śnieg i rosyjskie mrozy o temperaturze minus 35 stopni C° oraz brak aprowizacji sprawiły, że z 600-tysięcznej armii, będącej pod stałym ogniem dział Kutuzowa, powróciło do swoich krajów około 50 tys. uciekinierów, głodnych, chorych i pobitych. Jak podają przekazy historyczne, byli tak głodni, że kanibalizm występował powszechnie. Zjadali siebie nawzajem – skórę z butów martwych towarzyszy również zjadali. Ten sam los spotkał podążające z wojskowymi taborami kobiety (m.in. służby medycznej), będące niezbędnym zasobem zaplecza Wielkiej Armii. Nie do zniesienia już było, kiedy maruderzy kończyli swój żywot nabijani przez miejscowych chłopów na pal. Pełen pychy i pogardy wobec oddanych mu oficerów i żołnierzy Napoleon Bonaparte opuścił ich i cytuję: „pognał jak szalony przez Polskę do Paryża, by nie utracić wymykającej mu się władzy cesarskiej”. Zesłany na wyspę Elbę, powrócił, by w 1815 roku być deportowanym tym razem na wyspę Św. Heleny, gdzie jako niebezpieczny dla zrujnowanej wojnami Francji, pogrążony w stanie psychopatycznej frustracji, przeżywszy swoje ostatnie lata, już jako więzień w odosobnieniu, odszedł na zawsze. Innym „strategiem” wojskowym, obdarzonym nad wyraz pychą, który „nie pamiętał” o wielkiej przegranej Napoleona na Wschodzie 130 lat wcześniej, był Adolf Hitler. Jako butny przywódca niemieckiego faszyzmu, a zarazem dyktator III Rzeszy, po zajęciu krajów Europy wdrożył plan o kryptonimie „Barbarossa”. Polegał on na rozpoczęciu w 1941 r. działań wojennych ze Związkiem Radzieckim. Wytraciwszy setki tysięcy istnień ludzkich po jednej, jak i drugiej stronie, zapoczątkował (szczęśliwy dla świata) koniec faszystowskiej ekspansji w bitwach pod Stalingradem, a rok później Kurskiem. Ostatecznie, jak wszystkim wiadomo, Hitler popełnił samobójstwo pod koniec wojny, w wieku 56 lat. Po napadzie niemieckich wojsk na Polskę 1 września 1939 roku, zgodnie z obowiązującym służbowym rozkazem zwierzchników z centrali, nieświadomych zawartego tajnego paktu Ribbentrop–Mołotow, polscy policjanci byli kierowani na Wschód. Ojciec mój, wraz ze swoim oddziałem, szedł z towarzyszącymi im także cywilnymi uchodźcami. Odłączywszy się od grupy, wstąpił do przydrożnej chaty, oddając w depozyt broń, jak również gabardynowy mundur. Śmiechu i uszczypliwych uwag nie było końca, gdy po krótkiej jego nieobecności, powrócił ubrany w kożuch wełną do wierzchu!! i obszernych, połatanych portkach (co kojarzyło się wszystkim jednoznacznie). Panujący powszechnie dobry nastrój trwał do czasu, kiedy zajechały im drogę sowieckie „tankietki”. Komandir polecił mundurowym złożyć posiadaną broń, nakazując zarazem kontynuować przemarsz. Cywilów zawrócono w drogę powrotną do kraju. Ze łzami w oczach przytaczał pożegnalne okrzyki odchodzących kolegów: „Bolek, ty cholero”! „Bolek!…”. Słowa te do końca życia były jakby rzuconym mu przekleństwem, gdyż po wojnie nie spotkał żadnego z nich. Odeszli jak wielu innych (także wojskowych) na wieczną służbę m.in. do Katynia, Charkowa, Miednoje i setek nieznanych nam jeszcze miejsc zagłady na nieludzkiej ziemi. Po 47 latach, śmierć od Wschodu przyszła także i po Ojca wraz z oparami elektrowni Czarnobyla, w kilka dni po wybuchu 26 kwietnia 1986 roku. Sprawny do tej pory, stracił nagle przytomność i odszedł z tego świata w wieku 84 lat, pozostając do końca, zgodnie ze złożoną przysięgą, jako apolityczny, przedwojenny policjant-emeryt. Niech te przywołane tragiczne wydarzenia pobudzają każdego Polaka do refleksji i pozostaną w pamięci po wsze czasy, jako ostatnie memento.
Pozdrawiam serdecznie Panie i Panów Redaktorów naszej gazety, a także Czytelników.
Zbigniew Ziółkowski
Rzeszów

Od redakcji:
Szanowny Panie,

dziękujemy za list, za rodzinne wspomnienia, które, co w Polsce charakterystyczne, wiążą się zawsze z losami naszej biednej, targanej wojnami ojczyzny.
Życzymy Panu zdrowia,
Redakcja


Moja historia
Warto zwrócić uwagę na cenzurowanie autorów i książek przez serwis Allegro.
Wystawiłem na sprzedaż książkę Jerzego Roberta Nowaka „Przemilczane zbrodnie”. Po dwudziestu dniach otrzymałem mail od serwisu Allegro, że oferta na sprzedaż książki została usunięta. Jako powód podano zgłoszenie przez stowarzyszenie „Nigdy Więcej” w sprawach związanych z naruszeniem regulacji zawartych w artykułach 256 i 257 Kodeksu Karnego (propagowanie faszystowskiego lub totalitarnego ustroju). Czyli sprzedaż przeze mnie książki Jerzego Roberta Nowaka dla serwisu Allegro jest propagowaniem ustroju faszystowskiego – co przyjąłem z nieukrywanym zdziwieniem. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, ale gdy ogłoszenie było promowane (cena 5 zł), to ostrzeżenie o naruszeniu zasad i od Allegro nie przychodziło. Czas promocji minął i przyszedł mail do Allegro: „Z przykrością informujemy, że właśnie podejmujemy działania wobec Twojego konta. Na końcu tej wiadomości znajdziesz listę Twoich ofert, które zostaną usunięte”. I dalej: „Twoje oferty zostały zgłoszone przez stowarzyszenie Nigdy Więcej, które wspiera nas w ramach programu Współpraca w Ochronie Praw, w sprawach związanych z naruszeniami regulacji zawartych w artykułach 256 oraz 257 Kodeksu Karnego, a także w przypadkach naruszeń opisanych w punkcie 2 Załącznika nr 1 Regulaminu Allegro”. Moja sprzedaż została zablokowana, bo, jak zrozumiałem, „Nigdy więcej” uznało mnie za hitlerowca i antysemitę.
Postanowiłem sprawdzić, co to za tajemnicza instytucja, która się nazywa „Nigdy więcej”. Jednym ze znaczących „dokonań” tej organizacji było przyznanie Simonowi Molowi, (właśc. Simon Moleke Njie) tytułu „Antyfaszysta Roku 2003”, m.in. za współorganizowanie akcji „Wykopmy rasizm ze stadionów”. Trzeba przypomnieć, że „Nigdy Więcej” przyznało nagrodę mężczyźnie, którego przestępcze działania uznać należy za wyjątkowo nikczemne. „Nigdy Więcej” nagrodziło człowieka, który celowo zarażał kobiety wirusem HIV. Co się okazuje dalej? „Nigdy więcej” to organizacja, która pod hasłem wspierania Allegro może decydować o tym, jakie książki mogą być sprzedawane. Serwis Allegro nie robi nic innego, jak pod wpływem stowarzyszenia cenzuruje sprzedaż książek. Postępowanie Allegro okazało się dla mnie szokujące. Poprosiłem serwis Allegro o wyjaśnienie, dlaczego nie mogę sprzedać książki za ich pośrednictwem. Odesłano mnie do stowarzyszenia „Nigdy Więcej”. Stowarzyszenie w swojej prezentacji informuje, że „ostateczną decyzję o usunięciu podejmuje Allegro na podstawie własnego regulaminu” (Anna Tatar z NIGDY WIĘCEJ: Różnorodne społeczeństwo. Akademia Społeczeństwa Otwartego, z dnia 17.04.2021 r., serwis Youtube). Czyli mamy taką sytuację: Allegro twierdzi, że cenzura to sprawa stowarzyszenia „Nigdy Więcej”, a stowarzyszenie, że to sprawa Allegro. Prosty wniosek jest taki, że dwie instytucje próbują odsunąć od siebie odpowiedzialność za stosowanie cenzury. Możemy wyobrazić sobie sytuację, że zakładamy stowarzyszenie i zaczynamy decydować o tym, które książki mogą być sprzedawane, a które nie. Stosujemy logikę Allegro i „Nigdy więcej”. Blokujemy sprzedaż książek autorów, których nie lubimy i pod pretekstem propagowania niewłaściwych treści (hitlerowskich, antysemickich, rasistowskich, anty-LGBT – do wyboru, do koloru), rozstrzygamy, co dobre, a co złe. Co może się ukazać, a co nie. Gdy rozszerzymy nasze domysły, może się okazać że osoby niebędące Polakami utworzą dajmy na to „Polskie Stowarzyszenie Wolego Słowa” i rozpoczną działalność cenzorską. Sąd Unii Europejskiej może orzec, że wszyscy Europejczycy mogą i nawet powinni dbać o przestrzeganie prawa. Zatem praktyki stosowane obecnie przez „Nigdy Więcej” zostaną powielone, a więc prace polskich historyków staną się „pułkownikami” dwudziestego pierwszego wieku. (…) Podobna sytuacja miała miejsce z książką Rafała Ziemkiewicza „Cham niezbuntowany”. Wówczas Rzecznik Praw Obywatelskich poprosił serwis Allegro o wyjaśnienie, dlaczego sprzedaż książek jest blokowana. Jednocześnie w odrębnym postępowaniu badał, czy treści zawarte w książce nie naruszają przepisów prawa. Odniosłem wrażenie, że stosował równe proporcję między cenzurą a opiniami Ziemkiewicza zawartymi w książce. Dzisiaj książkę można kupić w serwisie Allegro, zatem wstrzymanie sprzedaży można odczytywać jako formę cenzury prewencyjnej. Zastanawiające i być może niepokojące jest postępowanie Allegro. Warto postawić pytanie, czy serwis Allegro ma prawo cenzurować autorów? Czy stowarzyszenie „Nigdy Więcej” powinno mieć wpływ na serwis Allegro, powodując usuwanie ofert sprzedaży? Tego typu działania mogą budzić wątpliwości pod kątem naruszenia konstytucyjnej ochrony wolności słowa. Mogą także budzić wątpliwości w zakresie przestrzegania konstytucyjnej wolności wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. (…)
Piotr Zawada

Od redakcji:
Szanowny Panie,

opisana przez Pana historia doskonale oddaje to, co dzieje się w tej chwili w wielu mediach, zwłaszcza internetowych. Przy Allegro, jak się okazuje, działa fundacja „Nigdy Więcej”, przy Googlach działa Demagog, który funkcjonuje jako cenzor, który zgłasza rzekome naruszenia prawa, a de facto zgłasza wszystko, co nie jest poprawne politycznie. Podobne fundacyjki, czyli współcześni cenzorzy zasilani kasą od lewaków, szkodzą jak umieją, ale gęby mają pełne frazesów. Nie muszą się też z niczego nikomu tłumaczyć. Z ich istnienia nie zdajemy sobie najczęściej nawet sprawy. A są groźni, chyba że ustawowo zakaże się takiej działalności.
A może Państwo mają na tę sprawę swój inny pogląd? Zapraszamy do dyskusji i opisywania, gdyby komuś zdarzyły się podobne historie.
Z wyrazami szacunku,
Redakcja

W razie problemów prosimy pisać na adres mailowy:
kontakt@pl1.tv