Znany promotor noszenia maseczek prof. Krzysztof Simon wystąpił w reklamie maseczek. Nie zdradził, czy wziął za to pieniądze.
Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 65 stanowczo zabrania lekarzom wszelkiej reklamy, przyjmując, że lekarz tworzy swoją zawodową opinię jedynie w oparciu o wyniki pracy oraz zaznaczając, że nie powinien on wyrażać zgody na używanie swego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych. Naruszenie tych zakazów podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej na podstawie ustawy o izbach lekarskich z dnia 2 grudnia 2009 r. Powoduje to, że każdy udział lekarza w reklamie może być podstawą odpowiedzialności dyscyplinarnej. Stąd prawdziwi lekarze w reklamach nie występują.
Najwyraźniej prof. Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób oraz członek Rady Medycznej powołanej przez premiera Morawieckiego, uznał, że stoi ponad prawem i zasadami etyki lekarskiej. Na dodatek mamy problem moralny, bo od miesięcy prof. Simon domaga się, by wszyscy nosili maseczki.
Oto na początku maja w publicznych mediach, m.in. w TVP Info ukazała się reklama, w której Simon zachwala maseczki jednej z wrocławskich firm.
– Polska firma, polski produkt. 95-procentowa skuteczność, pięciokrotnie mniejszy opór oddychania. Zachęcam do stosowania dla państwa i państwa najbliższych – mówi w niej Simon (bez maseczki). Cała reklama trwa ok. minuty, oprócz lekarza występują w niej jeszcze statyści.
Oczywiście, profesor nie ma sobie nic do zarzucenia, a udział w komercyjnym przedsięwzięciu i złamanie Kodeksu Etyki Lekarskiej kwituje stwierdzeniem, że „zawsze popiera polskie firmy”. Zapytany przez jednego z dziennikarzy o przepisy zabraniające lekarzom reklamowania produktów medycznych, Simon stwierdził:
– Nie wiem, skąd pan ma takie przepisy i nie wiem, co to jest.
Nieźle jak na profesora. Niewykluczone zresztą, że prof. Simon uczepi się sformułowania „lekarz nie powinien” i będzie się upierał, że „nie powinien” nie znaczy, że mu nie wolno.
Sprawą powinna zająć się Naczelna Izba Lekarska i Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, ale dziwnym trafem obie instytucje tak szybkie w atakowaniu lekarzy wytykających absurdy i szkodliwość działań m.in. Simona i grążące im utratą prawa do wykonywania zawodu, w przypadku pana profesora nabrały wody w usta. Pewnie siedzą i kombinują, jak go z tego bagna wyciągnąć i oznajmić innym lekarzom, że „co wolno wojewodzie…”.
Elokwentny w atakowaniu innych profesor Simon nie wyjaśnił też, ile zgarnął za reklamowanie maseczek i udział w stricte komercyjnej reklamie. Nie powiedział, że zrobił to za darmo, więc pozostaje opcja, że mu zapłacili.
Zatem publicznie stawiamy pytanie: czy za udział w reklamie prof. Simon otrzymał wynagrodzenie, a jeśli tak, to w jakiej wysokości.
Czy prof. Simon ma udziały w tej firmie? Jeśli tak, to jakie? Czy ktoś z członków jego rodziny ma udziały? Ludzie mają prawo wiedzieć, czy promotora noszenia maseczek i obowiązkowego szczepienia wszystkich Polaków można kupić. I za ile. Odpowiedź na te pytania może bardzo wiele wyjaśnić. Zwłaszcza jeśli chodzi o zaangażowanie prof. Simona w zmuszanie Polaków do noszenia idiotycznych maseczek i przymusowego szczepienia.- aza