Instytut Jad Waszem znowu oskarżył Polaków o niemieckie zbrodnie. Reakcja polskich patriotów na żydowskie oszczerstwo była natychmiastowa, zaś reakcja Sikorskiego – mizerna i tchórzliwa.
Kika dni temu Instytut Jad Waszem zamieścił następujący wpis: „Polska była pierwszym krajem, gdzie Żydzi zostali zmuszeni do noszenia wyróżniającej ich odznaki, w celu odizolowania ich od otaczającej ludności”. „Sprecyzował” go następująco: „23 listopada 1939 r. Hans Frank, gubernator Generalnego Gubernatorstwa, wydał rozkaz, zgodnie z którym wszyscy Żydzi w wieku 10 lat i starsi musieli nosić na prawym ramieniu białą, materiałową opaskę o szerokości 10 cm, oznaczoną niebieską Gwiazdą Dawida” i zachęcił do lektury artykułu – analizy tego antysemickiego prawa. Na tle wściekłych wpisów polskich internautów nie zaskoczył wpis Radka Sikorskiego. Szef MSZ poprosił o doprecyzowanie, że chodziło o okupowaną Polskę. Jad Waszem potraktował Radka też bez zaskoczeń, czyli nie zamieścił żadnego sprostowania swojej manipulacji, komunikując jedynie, że w podlinkowanym pod jego wpisem artykule jest informacja o tym, że nakaz noszenia opasek z Gwiazdą Dawida był wydany przez niemieckie władze. Zaraz potem Jad Vashem pośpieszyła z pomocą Jewish Telegraphic Agency (JTA), która postanowiła odnieść się do wystąpienia ambasadora USA w Polsce Thomasa Rose’a. Rose – będący Żydem – pozostaje nieugięty w kwestii obrony dobrego imienia Polski i Polaków wobec oszczerstw o „współodpowiedzialności za Holokaust”. To się bardzo nie spodobało propagandzistom z JTA, która stwierdziła, że tysiące Polaków pomagało Niemcom w zagładzie Żydów i że „byli Polacy, którzy zabili dziesiątki tysięcy Żydów – a być może nawet setki tysięcy – podczas lat Holokaustu”. JTA powołała się na prace Barbary Engelking i Jana Grabowskiego, informując, że według ich ustaleń dwie trzecie Żydów ukrywających się w dziewięciu analizowanych regionach zginęło z rąk Polaków lub zostało przez Polaków wydanych Niemcom. Przywołała też „szacunki” Grabowskiego, wedle którego Polacy zabili 200 tys. Żydów, co oczywiście jest wierutną bzdurą, a sam Grabowski nie potrafi wskazać, z którego sufitu wziął te liczby. Ten obrzydliwy ściek kłamstw poszedł w świat i… pozostał bez reakcji MSZ. Metoda jest od lat taka sama – kłamliwy artykuł, wpis, przemówienie, po czym po protestach strony polskiej następuje sprostowanie i przeprosiny albo nie. Do tego dochodzą kłamstwa utrwalane w pop-kulturze. Dość wspomnieć słynną „Listę Schindlera”, czyli „fantazję” wychowanego w rodzinie ortodoksyjnych amerykańskich Żydów Stevena Spielberga, wedle której komendy w Auschwitz były wydawane w języku polskim. Warto tu dodać, że Jad Waszem stosuje dość dziwną metodę przyznawania medalu Sprawiedliwy wśród narodów świata. Niemiec Oskar Schindler medal dostał za uratowanie tysiąca Żydów, polski dyplomata Aleksder Ładoś, który ze swoją grupą ocalił przed deportacją 10 tys. Żydów już nie, bo „nie narażał życia”.
Prawda jest nasza
Przed wojną Polska była największym skupiskiem Żydów w Europie, a znaczną ich część stanowili Żydzi niezasymilowani, nieznający nawet języka polskiego. Kiedy Niemcy stworzyli getta i wzięli się za ostateczne rozwiązanie, nie mieli najmniejszych szans przeżycia, bo nie mogli udawać Polaków. Karą dla Polaków za pomoc Żydom była śmierć pomagającego i całej jego rodziny. Getta były tworzone poza jakąkolwiek decyzją polskiej społeczności, za to jako „żydowskie autonomie”. Pozostawało to w zgodzie z oczekiwaniami samych Żydów, co zauważyła np. historyk Ewa Kurek w książce „Trudne sąsiedztwo”. Przez początkowe miesiące funkcjonowania, ulice w gettach były bezpieczniejsze niż ulice w polskich miastach, gdzie w każdej chwili można było zginąć z rąk Niemców. Judenraty same sporządzały listy Żydów przeznaczonych do deportacji. Chaim Rumkowski we wrześniu 1942 r. na polecenie Niemców zaapelował do matek, by oddały dzieci do lat 10 na śmierć. Dziś w Izraelu jest wybielany. W dzienniku Adama Czerniakowa znajdujemy zapis, że warszawska gmina żydowska jeszcze przed utworzeniem getta podała Niemcom adresy wszystkich „bogatych Żydów” celem „konfiskaty lamp i pościeli”. Dziś o „konfiskatę” środowiska żydowskie oskarżają Polaków. Co znaczące – nigdzie w Europie nie było tworu takiego jak żydowska policja. Tylko w okupowanej przez Niemców Polsce Żydzi polowali na Żydów i tylko w okupowanej przez Niemców Polsce Żydzi zostali pomocnikami w przeprowadzaniu holokaustu.
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi…
Można się zastanawiać, skąd tyle podłości w działaniach Jad Waszem, dezinformacji i pomówień w doniesieniach JTA, izraelskich polityków, żydowskich działaczy czy publicystów. Można rozważać, ilu z nich to potomkowie stalinowskich zbrodniarzy, ale być może warto przyjrzeć się istocie sprawy, wyrażonej przez sekretarza generalnego Światowego Kongresu Żydów Israela Singera w 1996 r. słowami: – Ponad trzy miliony Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie pozwolimy (…) Będą słyszeli o tym od nas tak długo, jak Polska będzie istnieć. Jeżeli Polska nie spełni roszczeń Żydów, będzie „publicznie atakowana i upokarzana” na forum międzynarodowym. Prawda jest taka, że gdyby nie Polacy, to ani Grabowski (właśc. Abrahamer), ani Gross, ani autor pornografii o holokauście Jerzy Kosiński (właśc. Lewinkopf), ani setki innych Żydów nie miałoby okazji do głoszenia swoich kłamstw, bo prostu Niemcy zabiliby ich rodaków czy dziadków. Żydzi z terytorium Polski mogli ocaleć tylko w trzech przypadkach: 1. jeśli uratowali ich Polacy, narażając życie swoje i swoich dzieci, 2. kolaborując z Niemcami, 3. jeśli po przewiezieniu do obozu koncentracyjnego jakimś cudem znaleźli się w dobrym komando (w tym pomagała znajomość języka niemieckiego). Innych sposobów nie było, a większość ocalonych życie zawdzięcza tej pierwszej możliwości ratunku. Ich potomkowie właśnie za ten ratunek „dziękują”. Polski MSZ od lat opanowany przez geremkowszczyznę nie reaguje, a kolejne rządy tchórzą przed walką z tymi kłamstwami. Jednak bez względu na tę niemoc prawda jest po naszej stronie. Nie zakrzyczą jej żadne, nawet instytucjonalne kłamstwa.