Europoseł Ryszard Legutko (PiS) dla PAP: Rząd Węgier wprowadził ustawę, która podkreśla rolę rodziny i bardzo mocno przeciwstawia się ingerencjom w jej strukturę – w związek kobiety i mężczyzny. Jeszcze 10-15 lat temu uznano by, że jest to jak najbardziej racjonalne, zwłaszcza, że wszystkie badania i doświadczenie pokazuje, że stabilność rodziny przekłada się na stabilność społeczną – chociażby na mniej patologii. Jeśli strona formacyjna działa na poziomie rodziny, to daje też dobre owoce na kolejnych poziomach społeczeństwa. Oczywiście we współczesnych czasach, jeśli ktoś takie prawo wprowadza – jak zrobili to Węgrzy – naraża się na gniew liberalnych elit europejskich, które realizują straszny eksperyment związany z inżynierią społeczną ingerującą w rodzinę. Przyjeżdża, zatem premier takiego państwa na spotkanie przywódców europejskich i tamci się rzucają na niego, rugają od ostatnich i mu grożą. To niebywałe. To jak na spotkaniu RWPG, gdzie przyjeżdżał Alexander Dubczek i wrzeszczano na niego, co on wyprawia? A to wszystko pod hasłem wolności. I wtedy i teraz: my ci tu coś karzemy, a jak nie to zobaczysz. (…) Liberalizm nie ma nic wspólnego z wolnością. Jest koncepcją bardzo głębokiej inżynierii społecznej. A inżynieria społeczna zawsze wiąże się z rygorami, z głębokim wnikaniem w tkankę społeczną, z bardzo silną ingerencją w sposoby myślenia. Z liberałami jest tak: mówią, że są za wolnością, ale zapanuje ona dopiero wtedy, jeżeli wszyscy będą tacy jak oni, czyli będą za liberalnym porządkiem. (…) Żyjemy w czasie, gdzie jest szalenie niebezpiecznie cokolwiek powiedzieć, czy cokolwiek pomyśleć, bo zaraz rzucą się na człowieka, jako na faszystę, eurosceptyka itd. Sytuacja staje się niezwykle groźna. Kiedy mówi mi się dzisiaj, że żyjemy w świecie wolnym, to mnie ogarnia śmiech. Oczywiście wolności jest na razie więcej niż w PRL-u, ale jednocześnie z niebywałą szybkością rosną jej ograniczenia.