Gdy siadam do kolejnych refleksji, myślę, że choćbym bardzo się starał, to tym razem nie mam wyjścia i ten akurat felieton muszę poświęcić Donaldowi Tuskowi i jego triumfalnemu powrotowi do Kraju z wieloletniej emigracji. Nie mam jednak zamiaru szydzić z tego kosmity, czy to powtarzając, swoją drogą zabawny internetowy żart, że oto Donald Tusk, kiedy w Polsce panowała bieda z nędzą, musiał wyjechać za chlebem, a dziś wraca pełen nadziei do płynącej miodem i mlekiem Ojczyzny, ani nawet bardzo poważnie analizować jak najbardziej prawdopodobnej ewentualności, że ów powrót do Polski to nie wolna decyzja Donalda Tuska, tylko kolejne zadanie, do którego go wyznaczyło państwo niemieckie, ale zastanowić się nad tym, jak to się stało, że ten dziwny człowiek upadł tak nisko, by pozwolić sobie na aż takie upokorzenie.