Siedemdziesiąt sześć lat po wojnie europejski „trubunał” od „sprawiedliwości” życzy sobie, aby rozstrzygnięcia odnośnie niemieckich obozów śmierci zapadały tylko przed sądami… niemieckimi! Broń Boże przed polskimi, są „niepraworządne” i zostały wybrane bez konsultacji z miejscowymi folksdojczami. Niech niemieckie sądy same osądzą swoich dziadków! Ostatnie ofiary tych obozów niech lepiej siedzą cicho, wszak tyle od Niemców otrzymały: cywilizację, demokrację, markety, seksszopy, szroty, szparagi…
Rodzi się pytanie, dlaczego to wszystko potulnie znosimy? Te nieustanne upokorzenia, połajanki, pouczenia, groźby. Te porządki w Puszczy Białowieskiej i upodlenie polskiego leśnika, tę ochronę robaczków (robali?) w rejonie ważnych polskich inwestycji, wymachiwanie myszami i nietoperzami, potrojenie kosztów produkcji naszej [!] energii poprzez mafijne wymuszenia haraczu za CO²! Niedługo każą nam płacić za oddychanie polskim powietrzem! Cwaj ojro za godzinę! To nie futurologia, to konsekwencja naszej głupoty i zgody na wszystko. Naszego ślinienia się do mitycznych „miliardów”, które Niemcy nam wkrótce wydrukują na swoich maszynach drukarskich i wypłacą na kredyt, gdy będziemy „praworządni” i posłuszni. Na tych mitycznych „miliardach” pan premier buduje nam przyszłość… A ojciec nie mówił panu nigdy, że jest pan naiwny? Bo on przecież do naiwniaków nie należał…