Przebieg kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich wydawał się wskazywać, że trudniejszego partnera od Beniamina Netanjahu już nie znajdziemy. Niestety, skład nowego rządu w Jerozolimie pozwala sądzić, że problemy dopiero się zaczynają. Czy dwustronne relacje staną się zakładnikiem kryzysu izraelskiej sceny politycznej?
Kłopoty Netanjahu
3 czerwca, dokładnie na 35 minut przed upływem terminu, który prezydent Izraela dał na sformowanie koalicji rządowej, lider ugrupowania „Jest Przyszłość” Yair Lapid poinformował Re’uwena Riwlina o sukcesie misji. Informacja przekazana przez konserwatywny portal World Israel News oddaje skalę kryzysu politycznego w państwie żydowskim. W przeciągu dwóch lat prezydent kraju musiał czterokrotnie wykorzystać swoje urzędowe prerogatywy, ogłaszając nadzwyczajne, przedterminowe wybory parlamentarne, będące skutkiem permanentnej niezdolności ugrupowań politycznych do utworzenia stabilnego rządu […]. Jeśli parlament zagłosuje na tak, zatwierdzając kandydatury poszczególnych ministrów, władzę przejmie koalicja ugrupowań, które mają szansę zakończyć erę władzy centroprawicowego Likudu i po 12 latach wysadzić z siodła Beniamina Netanjahu.
Nowa siła na izraelskiej scenie politycznej jest niezwykle liczna i co ważniejsze, mówiąc eufemistycznie, bardzo egzotyczna. Aby zapewnić większość 61 deputowanych w 120-osobowym parlamencie, potrzeba było porozumienia 8 partii! Od ultraprawicy religijnej, przez lewicę, po partię arabską, co jest w Izraelu ewenementem.