Ambasada jest po to, żeby utrzymywać dobre relacje obu państw, a nie po to, żeby wtrącać się w polskie wartości i finansować organizacje, których członkowie sieją mowę nienawiści, pchają się na siłę do polskich szkół ze swoją ideologią czy rzucają kamieniami w kościoły i niszczą mienie publicznie. A właśnie robi to amerykańska placówka dyplomatyczna w Warszawie!
W ostatnich latach USA, poddane miękkiej marksistowskiej rewolucji, zabrały się za ofensywę ideologiczną, żądając od innych państw wprowadzenia genderyzmu i ideologii LGBT. Żądają tego także od Polski. W efekcie amerykańscy „dyplomaci” notorycznie zapominają, po co przyjechali do Warszawy i próbują jawnie i niejawnie „dyscyplinować” polskie władze, żądając np. poparcia dla ideologii gender albo powielając kłamstwa jednego tęczowego półgłówka. To nie są tylko połajanki Georgetty, której pod tapirem ewidentnie hulał wiatr, taka pustka tam panowała. To realne projekty, na które idą realne pieniądze!